Zapraszam na nowego bloga o Nikolayu Penchevie http://zauroczenii.blogspot.com :)
Lolkaaa
czwartek, 7 sierpnia 2014
środa, 6 sierpnia 2014
Ostatnia Wpadka
Kolejne dwa dni Mały spędzał z Andrzejem i jego cudowną Andzelą,
czujecie ten sarkazm? Niby za każdym razem proponowali mi bym poszła z nimi,
ale jakoś wolałam oszczędzić sobie widoku tej pary. Dziś na szczęście już
wylatujemy do Anglii, z czego mój syn nie jest zadowolony, za to ja od rana
jestem w szampańskim nastroju! Właśnie znajdujemy się w aucie Andrzeja, który
to nas wiezie na lotnisko. Oczywiście luba Wrony jedzie z nami. Po chwili
Andrzej zatrzymuję samochód, by po wyjściu z niego od razu zabrał naszą
walizkę.
-Mamo zapomnieliśmy kupić mi na podróż
gazety Spider Mena. Przecież wczoraj było nowe wydanie!- Cholera na śmierć
zapomniałam. Igor nie da mi teraz spokoju.
-Dobra poczekajcie tu, tam po drugiej
stornie jest kiosk, pójdę kupić.
-Dobra, tylko się pośpiesz bo jeszcze
odprawa przed wami.
Ja tylko kiwnęłam głową i udałam się po tą
nieszczęsną gazetę. Szybo przeszłam przez drogę i w kiosku kupiłam co
trzeba. Igorowi wzięłam jeszcze owocowe
Mentosy, jego ulubione. Szybko przeszłam przez ulice i weszłam na chodnik. Po
czym usłyszałam pisk opon i poczułam przeraźliwy ból przeszywający całe moje
ciało. Do moich uszu dochodził tylko przeraźliwy krzyk i płacz mojego syna, i
zdenerwowany głos Andrzeja, który krzyczał do Andzeliki by zadzwoniła po pogotowie.
Potem nie słyszałam już nic.
& Perspektywa Andrzeja &
Lekarze robili co mogli. Boże nie
wierzę, nie wierzę że Julka nie żyję. Jak ja mam to przekazać Igorowi, który to
ciągle płaczę i pyta o mamę. Andzela
podjęła się zadzwonienia do jej rodziców. Ja nie byłem w stanie. Nie wierzę w to, to nie
może być prawda!! Z tego co powiedziała Andzela, rodzice Julki przylecą tak szybo jak
jest to możliwe. Sam ledwo się trzymam, a koło mnie na plastikowym krzesełku
łka mała istota, połączenie jej i mnie... W ciąż płaczącego Igora wziąłem na ręce
i udaliśmy się do mieszkania, Andzelika prowadziła, ja nie byłem w stanie. Nie
wierzę w to, w ciąż w to nie wierzę. Z tego co wiem od Policji, kierowca mimo
tak wczesnej pory był pijany, miał prawie 2 promile we krwi, stracił panowanie
nad autem i wjechał na chodnik. Śmiertelnie potrącając Julkę. Mały jest w
szoku, wciąż płaczę. Ja też nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze do tego pokłóciłem
się z Andzelą, na naszych oczach zginęła Julka, a ona bezczelnie mówi i to do
tego przy Igorze, że tak musiało być, że to nasz los o tym wszystkim decyduję!
No ludzie! Dostałem sms od mamy Julki, że mają dziś o czternastej samolot. Dwie
godziny później za moją prośbą Karol pojechał po nich na lotnisko. Mały zaraz
po ich wejściu do mieszkania przytulił się do babci, wciąż był wystraszony i
płakał, mimo że robiłem wszystko by chodź na chwilę przestał. Jej rodzice też
płakali. Później przyszedł do nas policjant, który to przekazał nam wszystkie
szczegóły wypadku. Mały w tym czasie siedział z Karolem w mojej sypialni, by
chodź tego mu oszczędzić. Dwa dni później odbył się pogrzeb. Julka
została pochowana u siebie w Krakowie na jednym ze cmentarzy. Wszyscy zanosili
się płaczem. Ja też nie ukrywałem moich łez. Nie pomagał mi widok mojego syna,
całego we łzach. Tydzień później dziadkowie z małym mieli opuścić Polskę,
dlatego udałem się do Krakowa by się z nimi pożegnać.
-Co ty tu robisz? -Spytała Maria zaraz po
otworzeniu mi drzwi.
-Przyjechałem się pożegnać z Igorem.
Wpuścisz mnie?- Spytałem ignorując negatywne nastawienie co do mojej osoby.
-Wchodź, ale Igor jest z dziadkiem na cmentarzu
u Julki... - Powiedziała wycierając łzy. - To wszystko przez Ciebie! Przez
Ciebie moja córka nie żyję! Przez Ciebie Igor nie ma matki! - Maria całkowicie
wybuchła płaczem.
-Ja wiem, że ma Pani do mnie żal, ale też
niech Pani mnie nie obwinia.
- Zaraz wróci Igor, więc pożegnaj się z
nim, bo to będzie wasze ostatnie spotkanie- Powiedziała już ostrym tonem.
-Jak to ostatnie?! - Krzyknąłem.
-Normalnie, nie masz do niego żadnych
praw, chce Ci przypomnieć, że w papierach Igor ma wpisany ojciec nie znany!
-Ale jestem jego ojcem!
-Ale nie masz do niego prawa!
Od tego incydentu minęło dziesięć lat. Mój
syn ma już czternaście lat, a ja wciąż z nim się nie widuję. ONI wciąż
zabraniają mi spotkań z nim. Ktoś by się zastanawiał czemu nie walczę o prawo
do niego? Nie walczę bo nie mam szans z racji mojego zawodu, ciągłe wyjazdy nie
pozwalają mi na opiekę nad nimi. W każdej wolnej chwili jadę do Krakowa i
odwiedzam ją. Wiem, że oni też tam czasem bywają, bo pojawiają się tam od czasu
do czasu nowe znicze. Już na pamięć przemierzam drogę na jej grub. Rozmawiam z
nią. A czasem łudzę się, że może Maria i Antoni właśnie dziś, teraz przyjadą na
cmentarz z Igorem, że mogę wreszcie go zobaczę. Po tylu latach wiem jak cholernie
skrzywdziłem Julkę... W tedy gdy była w ciąży i w tedy gdy po nocy spędzonej z
nią zapewniałem o swoich uczuciach, które bądź co bądź były prawdziwe. Po tylu
latach wciąż nie rozumiem mojego zachowania, czemu kochając Julkę związałem się
z inną? Kurwa byłem i jestem idiotą! Maria ma rację to była moja wina! A
mi zostało się tylko łudzić, że Igor nie zapomni o mnie i kiedyś sam zechcę się
ze mną spotkać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani to już koniec mojej przygody
z Wpadką ;c Pewnie, nie tak wyobrazaliście sobie koniec jej, ale nie zawszę są
happy endy ;x
Serducho trochę boli bo jest to moje co prawda 2 "dziecko"< do pierwszego macie tu link> http://kissmelovevolleyball.blogspot.com ,ale jakoś strasznie się do niego przywiązałam ;c Chyba nawet żyłam tą historią! Nie była ona zbyt długa, ale zdążyła mnie wciągnąć na maxa! ;( Chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu byli, czytali. Kochani DZIĘKUJĘ! <3
Serducho trochę boli bo jest to moje co prawda 2 "dziecko"< do pierwszego macie tu link> http://kissmelovevolleyball.blogspot.com ,ale jakoś strasznie się do niego przywiązałam ;c Chyba nawet żyłam tą historią! Nie była ona zbyt długa, ale zdążyła mnie wciągnąć na maxa! ;( Chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu byli, czytali. Kochani DZIĘKUJĘ! <3
Na pewno powstanie nowy blog, ale jeszcze
nie wiem o kim, dlatego kochani bierzcie udział w sondzie!
Bardzo było by miło, jakby każdy z was
zostawił po sobie choć 3 zdania recenzji. Bardzo mnie ciekawi jak podobała się
wam Wpadka ;) Wiem, że pojawiały się wszelakie błędy, za które
przepraszam! ;)
Oczywiście jak tylko powstanie nowy blog,
zamieszczę tu link do niego ;_)
Do zobaczenia na nowym blogu! ;)
PS. Kochani sprawicie mi wielką radość, jak każdy czytający zostawi pod tym ostatnim rozdziałem komentarz. Kochani proszę ;)
Lolkaa;******
piątek, 1 sierpnia 2014
Wpadka 13
Tak po prostu leżałam i płakałam. Chyba jak zwykle za dużo sobie
wyobrażałam. Miałam głupie nadzieję. Nadzieję, że może kiedyś coś... Że może
nasz syn będzie miał wreszcie normalną, pełną rodzinę. Na nadziei się tylko
skończyło. Cholernie bolało, a w głowie wciąż słyszałam słowa Andrzeja, który
twierdził ze jesteśmy z Igorem dla niego najważniejsi. Nie oszukujmy się, po
prostu dałam się wykorzystać, tym razem w mojej krwi nie było ani grama
alkoholu, a mimo to znów dałam się wykorzystać. Ale Andrzej nigdy nie zobaczy
jak cierpię, nie dam mu tej satysfakcji. Tak samo jak mój syn nigdy nie zobaczy
mnie płaczącej, to właśnie dla niego muszę być silna! Choćbym miała co noc
płakać w poduszkę mój syn nie zobaczy mnie w takim stanie. A ja zrobię wszystko
co w mojej mocy by Igor nie wyrósł na takiego człowieka jak jego ojciec. Nie
chce by wykorzystywał dziewczyny mówiąc im jak bardzo je kocha, a na boku mając
inne. Mój syn taki nie będzie! Zrobię co tylko mogę by tak nie było! Tak
naprawdę już dawno mogłabym być w samolocie do Anglii, albo przynajmniej nie tu
w Bełchatowie, ale przecież jest tu, że mną, a właściwie to teraz ze swoim
ojcem Igor, który to bardzo się do niego przywiązał. Patrząc na to teraz,
wcale, ale to wcale mnie to nie cieszy. Chłopaki będą się chcieli spotykać, a
ja będę musiała im na to pozwalać, co za tym idzie będę musiała oglądać
środkowego, a może i jego wybrankę. Z letargu wyrwał mnie dźwięk nadchodzącego
sms od Andrzeja, który to mnie informuję, że są już po treningu i idą na pizze,
a potem przywiezie mi małego. Po przeczytaniu tej wiadomości szybko wytarłam
łzy spływające po mojej twarzy i udałam się do łazienki by zakryć ślady mojego
dwu godzinnego szlochu. Po chwili moja twarz przybrała normalny wygląd przy
pomocy kilku kosmetyków, a ja zajęłam się wypakowywaniem kilku naszych
drobiazgów.
-Jesteśmy!- Po pokoju roznosił się głos
Andrzeja. Po chwili mały znalazł się na moich rękach.
-I jak było?- Spytałam Igora poprawiając
mu włosy, które to śmiesznie sterczały.
-Super! Nowi wujkowie są naprawdę fajni !
A po treningu poszliśmy z tatą i wujkami na pizze! I wujek Mariusz powiedział,
że musi mnie poznać ze swoim synkiem Arkiem. A tata zamówił dla mnie taką super
koszulkę z jego nazwiskiem tylko, że taki mój rozmiar, rozumiesz nie?- Spytała
moja mała gaduła.
-Ooo super, ale wiesz kochanie ze my za dwa dni wyjeżdżamy?
-Wiem- Mały spóścił głowę.
-Ale nie smutaj jeszcze odwiedzimy tatę-
Powiedziałam wysilając się na sztuczny uśmiech.
-To ja będę się zbierał. Cześć smyku! -
Andrzej przybił żółwika z Igorem - To cześć- Rzucił jeszcze środkowy i
wyszedł.
-To co bierzemy twoją piżamkę i idziemy
się myć, co?
-No dobra.
Po niecałej godzinie mój syn już smacznie
spał, a ja po wcześniejszym wzięciu kąpieli położyłam się do łóżka. Po moich
policzkach znów zaczęła cieknąc słona ciecz. Jeszcze mocniej w tuliłam moją
twarz w poduszkę, aby mój syn nie słyszał mojego szlochu. Wciąż byłam
rozczarowana, było mi przykro, że Andrzej tak mnie oszukał. Leciałam tu z
myślą, że jeszcze dziś przekażę Andrzejowi dobrą wiadomość, ale teraz nie jest
ona istotna... Jedyne o czym marzę to powrót do Anglii.
Bla, bla, bla. Co ja mam tu wam napisać? ;D
Zbliżamy się już do końca ;c
Co Julka chciała przekazać środkowemu? Macie jakieś domysł? ;p
Kochani bierzcie udział w ankiecie, bo nie mogę się zdecydować o kim ma być następny blog ;(
No nic...
Do napisania Lolkaa;*
poniedziałek, 28 lipca 2014
Wpadka 12
Szef przekazał mi, że Anna sprawdziła się w swojej roli i
postanowił ją zatrudnić, co za tym idzie będę pracować na pól etatu, tak jak
ona. Nie powiem, żebym była zadowolona, bo wiadomo pół etatu- mniej pieniędzy.
3
miesiące później
Cholernie tęsknie za Andrzejem, mały
tak samo. Mały potrafi przegadać z Andrzejem po 3 godziny dziennie na skypie.
Nie długo w Anglii jest długi weekend, więc korzystając z okazji dłuższego
wolnego, postanowiłam, że zrobimy Andrzejowi niespodziankę i przylecimy do
Polski, oczywiście wcześniej uprzedzając moją małą gadułę, aby na pewno nie
wygadała się ojcu co do naszych planów. Andrzej najbliższy mecz ma w środę,
więc powinien być w Bełchatowie. Jak niespodzianka, to niespodzianka ! Moi
rodzice niebyli z tego pomysłu zadowoleni, wciąż są uprzedzeni co do
środkowego. Udało mi się ubłagać tatę by odwiózł mnie i Igora na lotnisko,
gdzie mieliśmy bezpośredni lot do Łodzi, a potem autobusem do Bełchatowa.
Ciągnąc naszą małą walizkę weszłam z Igorem do windy. Jadąc windą już widziałam
zdziwioną minę Andrzeja na nasz widok. Moja mała gaduła też już nie mogła się
doczekać spotkania z ojcem. Po chwili staliśmy pod drzwiami środowego, a mój
syn właśnie nacisnął dzwonek do drzwi. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś kroki, po
chwili drzwi zostały otworzone, a przed nami stała Andrzej.
-Tata!- Pisnął mój syn i znalazł się zaraz
koło Andrzeja, wciąż zdziwiony Andrzej wziął małego na ręce.
-Yy, Julka co wy tu robicie?- Spytał wciąż
zdziwiony środkowy.
-Mam długi weekend, więc zrobiliśmy Ci
niespodziankę!- Powiedziałam z wielki uśmiechem.- Nie cieszysz się? -Spytałam
wciąż przyglądając się środkowemu.
-Nie cieszę, się cieszę, po prostu jestem
zaskoczony.
-Kochanie, z kim rozmawiasz?- Spytała ruda
dziewczyna pod chodząc do Andrzeja.
-Yyy kochanie, to jest Julka, a to- Tu
środkowy wskazał na naszego syna, który wciąż znajdował się na jego rękach-
Igor, mój syn. Pamiętasz mówiłem Ci o nich?
-A tak, tak. Andżela, miło mi poznać- Ruda
wyciągnęła do mnie rękę, a ja będąc wciąż w szoku uścisnęłam ją.
-Julka.
-Kochanie nie będziemy przecież stać na
korytarzu. Proszę wejdźcie- Ruda ruchem ręki wskazała byśmy weszli do
mieszkania. - Przepraszam was, ale ja muszę lecieć na zajęcia, bo dojechać
jeszcze do Łodzi muszę. Miło było poznać- Ruda posłała mi uśmiech.- Pa, będę
koło 18- Dziewczyna złożyła pocałunek na ustach środkowego.
-Fuuuj!- Mój syn z niesmakiem pokręcił
głową.- Ruda tylko się zaśmiała i opuściła mieszkanie środkowego.
- Chodźcie dalej. Może głodni jesteście?-
Spytał środkowy wchodząc do kuchni.
-Ja bardzo!!- Andrzej od razu wziął się za
robienie kanapek.
-Igor mógłbyś iść do salonu coś
pooglądać?- Spytałam syna, zajadającego się kanapkami.
-No dobra.
-To chodź, ja Ci pokażę jak włączyć-
Rzucił Andrzej udając się do salonu. Po chwili środkowy wrócił do kuchni
zamykając do niej drzwi.
-Julka to nie tak... Ja do niej nic nie
czuję, ale zrozum jesteśmy ze sobą 2 lata...
-Andrzej mnie to nie obchodzi.-
Powiedziałam wychodząc z kuchni- Igor idziemy.
-Mamo, a nie mogę zostać z tatą?
-No dobra, Andrzej napiszę Ci gdzie masz
go podrzucić, bądźcie najpóźniej o 20!
-Okej, nie ma sprawy! To co mały o 12
jedziesz, że mną na trening?
-Tak, tak!
-Nie będzie to problem?- Spytałam.
-Nie.
Po wzięciu walizki i złożeniu całusa na
czułku mojego syna, udałam się w poszukiwaniu wolnego pokoju w hotelu. Na
szczęście znalazłam w Bełchatowie wolną dwójkę w hotelu. Po wcześniejszym
zameldowaniu się udałam się do pokoju, gdzie napisałam Andrzejowi gdzie ma
przywieść małego. Dopiero w pokoju hotelowym dałam upust swoim emocją. Byłam
rozczarowana zachowaniem Andrzeja, nie tego spodziewałam się przyjeżdżając tu.
Czułam się zdradzona? Chyba tak, chyba żyłam w nadziei, że my możemy kiedyś być
ze sobą. Tak po prostu leżałam na jednym z łóżek i płakałam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za moją długą nie obecność ;(
Chciałam was poinformować, że do końca bloga zostało 2-3 rozdziały licząc z
epilogiem.
Kochani pod ostatnim rozdziałem pojawiło
się 42 KOMENTRARZE<3 Nawet nie wiecie jaką mi to sprawiło radość *.*
DZIĘKUJĘ SKARBY!!:*
Chciałabym by wszyscy dalej komentowali
tak jak pod ostatnim rozdziałem, ale wiem że nie którzy należą do leniwców i im
się nie chce;c
Ale kochani proszę jeden komentarz, a tyle
motywacji! ;)
Buziaki Lolka;**
sobota, 19 lipca 2014
Wpadka 11
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytaj notkę pod rozdziałem ;)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziły mnie całusy składane na moim obojczyku. Zegar wskazywał 4:40.
-Mmm, czemu nie śpisz?- Spytałam przeciągając się.
-Tak sobie myślę czy po tym no wiesz... Czy coś zmieni się i będę dla Ciebie kimś jeszcze oprócz tatą Igora? -Spytał siatkarz zakładając mi za ucho niesforny kosmyk włosów.
-Andrzej nie wiem. Wylądowaliśmy już 2 raz w łóżka tak naprawdę nie znając się... Dopiero mieliśmy okazję trochę poznać się przez te 2 tygodnie twojego pobytu tu. Ale wiem jedno strasznie ciągnie mnie do ciebie- Powiedziałam wtulając się w niego- A co do reszty czas pokażę...
-Julcia a jest szansa, że może kiedyś, nie mówię że dziś czy za miesiąc, ale ze kiedyś wrócicie do kraju?
-Andrzej szansa zawsze jest, ale mam tu rodziców, Igor ma przedszkole, a ja pracę. Całe życie grałam w siatkówkę, niby mam studia, ale wiesz jak jest z pracą w Polsce.
-A nie chciałabyś kiedyś wrócić na boisko?
-Chciałabym, ale jest Mały, nie chce być mamą na pól gwizdka, a po za tym kto by nim się zajmował jakbym ja grała? Sam dobrze wiesz, że jak nie trening to wyjazdowy mecz i mało jest czasu, a on musi mieć choć jednego z rodziców na dłużej.
-Masz rację. Kicia, wiesz że ja mam o 10 samolot.
-Wiem, niestety- Powiedziałam smutna.
O 9:30 byliśmy już na lotnisku, po czułym pożegnaniu Andrzej wsiadł do samolotu do Polski, a ja udałam się do domu.
-Mama,mama!- Słyszałam wesoły pisk Igora, który to znalazł się przy mnie zaraz po otworzeniu przeze mnie drzwi.
-Cześć Skarbie- Mówiąc to wzięłam małego na ręce i udałam się z nim do kuchni, gdzie przebywała moja mama.
-Cześć mamuś
-Cześć i jak było?
-Zarąbiście- No co tu przecież nie skłamałam?!
-To fajnie. Co powiecie na to bym upiekła szarlotkę? Spytała moja mama zawzięcie czegoś szukając.
-Tak, tak!!!- Mój synek wydał z siebie okrzyk radości.
-To już zabieram się do roboty.
-A co byś powiedział jakbym zabrała Cię na duże lody? - Spytałam schylając się do syna.
-Ale takie duże, duże?- Spytał mój syn, a jego źrenicę rozszerzyły się.
-Takie wielgaśne i do tego z bitą śmietaną i wszelakimi sosami!
-Łiii , tak, tak- Mój synek zaczął śmiesznie podskakiwać.
-To mamo my idziemy, wrócimy na obiad- Powiedział i udałam się po buty dla mojego syna.- Mamo a dałaś mu leki?- Na szczęście Mały leki ma zażywać przez 2 miesiące, a później mamy je odstawić.
-Skarbie nie martw się, mały dostał je zaraz po śniadaniu.
Chwilę później siedzieliśmy w naszej ulubionej lodziarni zajadając się pysznymi lodami. Gdy ja już kończyłam mojego loda, a mój syn dzielnie walczy ze swoją porcją rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Andrzej. Ja zamieniłam z nim kilka słów, a mianowicie dowiedziałam się, że doleciał i jest właśnie w mieszkaniu, bo potem Igor zaczął się strasznie dopominać o rozmowę z Andrzejem i musiałam przekazać telefon Małemu. Igor opowiadał dosłownie wszystko Andrzejowi, zaczynając od tego jaką bajkę oglądał przy śniadaniu kończąc na tym że nie może się doczekać gdy znowu pobawi się z siatkarzem. Chłopaki gadali ponad 10 minut, mimo moich upomnień co do wysokości rachunku siatkarza.
Po zakończeniu rozmowy udaliśmy się spacerkiem do domu na obiad.
Dziś jest tak bardzo znienawidzony przez wszystkich poniedziałek, mój zegarek brutalnie budzi mnie o 6;30. Czas wracać do pracy. Po miesiącu bycia na zwolnieniu, tak załatwiłam sobie takowe i na opiekuńczym. Na szczęście ten rozdział już jest zamknięty i mój synek jest zdrowy. Niechętnie podnoszę się z łóżka i udaję się do łazienki w celu doprowadzenia się do stanu, w którym będę mogła pokazać się ludziom. Potem wbijam się w tak nie wygodną garsonkę i szpilki. Przed opuszczeniem domu opatulam moje syna kołdrą. Igor co noc po obudzeniu się w nocy dzielnie maszeruję do mojego łóżka. Na ten miesiąc mojej nie obecności do pracy została przyjęta Anna, bo jak to mówią bez sekretarki ani rusz. Zaraz po wejściu do mojego miejsca pracy ukazała mi się postać Anny, a ja zostałam wezwana do szefa. Co ona tu robi? Od razu mam iść do szefa? Pełna obaw udaję się do gabinetu szefa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdziału nie będę komentować... ;c
Ale nie o tym dziś!
Kochani miało być min. 20 komentarzy, było 33!!!
Dziękuję Misie, Kocham was<3
Jak zobaczyłam tą liczbę to z moich oczu popłynęły łzy*.* A i pozdrawiam dziewczyny, które robiły spam, buziaki laski;***
Nie wiedziałam, że was tyle tu jest... ;o
Tak mi miło na serducho się zrobiło! *.*
Kochani, ale mam do was jedną jeszcze prośbę!~ Żeby każdy czytający ten rozdział zostawił tu kom. choć maciupenki, chce wiedzieć ile was tu jest naprawdę... bez spamu ;D
Proszę!
Rozdział z małym obślizgiem, ale kurde dodałam 10 wpadkę około 1 w nocy wstaję o 12 patrzę a tu 20 parę kom. dziś jest już ponad 30! I takie wtf nawet nie byłam przygotowana na takie coś i nie wiedziałam co napisać i nie miałam też czasu;c Ale dziś już dodaję trochę dłuższy ;) Ale co do rozdziału... BRAK KOMENTARZA...
Spełnijcie moją prośbę Miśki, proszę to dla mnie ważne!
Lolkaa;)
Przeczytaj notkę pod rozdziałem ;)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziły mnie całusy składane na moim obojczyku. Zegar wskazywał 4:40.
-Mmm, czemu nie śpisz?- Spytałam przeciągając się.
-Tak sobie myślę czy po tym no wiesz... Czy coś zmieni się i będę dla Ciebie kimś jeszcze oprócz tatą Igora? -Spytał siatkarz zakładając mi za ucho niesforny kosmyk włosów.
-Andrzej nie wiem. Wylądowaliśmy już 2 raz w łóżka tak naprawdę nie znając się... Dopiero mieliśmy okazję trochę poznać się przez te 2 tygodnie twojego pobytu tu. Ale wiem jedno strasznie ciągnie mnie do ciebie- Powiedziałam wtulając się w niego- A co do reszty czas pokażę...
-Julcia a jest szansa, że może kiedyś, nie mówię że dziś czy za miesiąc, ale ze kiedyś wrócicie do kraju?
-Andrzej szansa zawsze jest, ale mam tu rodziców, Igor ma przedszkole, a ja pracę. Całe życie grałam w siatkówkę, niby mam studia, ale wiesz jak jest z pracą w Polsce.
-A nie chciałabyś kiedyś wrócić na boisko?
-Chciałabym, ale jest Mały, nie chce być mamą na pól gwizdka, a po za tym kto by nim się zajmował jakbym ja grała? Sam dobrze wiesz, że jak nie trening to wyjazdowy mecz i mało jest czasu, a on musi mieć choć jednego z rodziców na dłużej.
-Masz rację. Kicia, wiesz że ja mam o 10 samolot.
-Wiem, niestety- Powiedziałam smutna.
O 9:30 byliśmy już na lotnisku, po czułym pożegnaniu Andrzej wsiadł do samolotu do Polski, a ja udałam się do domu.
-Mama,mama!- Słyszałam wesoły pisk Igora, który to znalazł się przy mnie zaraz po otworzeniu przeze mnie drzwi.
-Cześć Skarbie- Mówiąc to wzięłam małego na ręce i udałam się z nim do kuchni, gdzie przebywała moja mama.
-Cześć mamuś
-Cześć i jak było?
-Zarąbiście- No co tu przecież nie skłamałam?!
-To fajnie. Co powiecie na to bym upiekła szarlotkę? Spytała moja mama zawzięcie czegoś szukając.
-Tak, tak!!!- Mój synek wydał z siebie okrzyk radości.
-To już zabieram się do roboty.
-A co byś powiedział jakbym zabrała Cię na duże lody? - Spytałam schylając się do syna.
-Ale takie duże, duże?- Spytał mój syn, a jego źrenicę rozszerzyły się.
-Takie wielgaśne i do tego z bitą śmietaną i wszelakimi sosami!
-Łiii , tak, tak- Mój synek zaczął śmiesznie podskakiwać.
-To mamo my idziemy, wrócimy na obiad- Powiedział i udałam się po buty dla mojego syna.- Mamo a dałaś mu leki?- Na szczęście Mały leki ma zażywać przez 2 miesiące, a później mamy je odstawić.
-Skarbie nie martw się, mały dostał je zaraz po śniadaniu.
Chwilę później siedzieliśmy w naszej ulubionej lodziarni zajadając się pysznymi lodami. Gdy ja już kończyłam mojego loda, a mój syn dzielnie walczy ze swoją porcją rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Andrzej. Ja zamieniłam z nim kilka słów, a mianowicie dowiedziałam się, że doleciał i jest właśnie w mieszkaniu, bo potem Igor zaczął się strasznie dopominać o rozmowę z Andrzejem i musiałam przekazać telefon Małemu. Igor opowiadał dosłownie wszystko Andrzejowi, zaczynając od tego jaką bajkę oglądał przy śniadaniu kończąc na tym że nie może się doczekać gdy znowu pobawi się z siatkarzem. Chłopaki gadali ponad 10 minut, mimo moich upomnień co do wysokości rachunku siatkarza.
Po zakończeniu rozmowy udaliśmy się spacerkiem do domu na obiad.
Dziś jest tak bardzo znienawidzony przez wszystkich poniedziałek, mój zegarek brutalnie budzi mnie o 6;30. Czas wracać do pracy. Po miesiącu bycia na zwolnieniu, tak załatwiłam sobie takowe i na opiekuńczym. Na szczęście ten rozdział już jest zamknięty i mój synek jest zdrowy. Niechętnie podnoszę się z łóżka i udaję się do łazienki w celu doprowadzenia się do stanu, w którym będę mogła pokazać się ludziom. Potem wbijam się w tak nie wygodną garsonkę i szpilki. Przed opuszczeniem domu opatulam moje syna kołdrą. Igor co noc po obudzeniu się w nocy dzielnie maszeruję do mojego łóżka. Na ten miesiąc mojej nie obecności do pracy została przyjęta Anna, bo jak to mówią bez sekretarki ani rusz. Zaraz po wejściu do mojego miejsca pracy ukazała mi się postać Anny, a ja zostałam wezwana do szefa. Co ona tu robi? Od razu mam iść do szefa? Pełna obaw udaję się do gabinetu szefa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdziału nie będę komentować... ;c
Ale nie o tym dziś!
Kochani miało być min. 20 komentarzy, było 33!!!
Dziękuję Misie, Kocham was<3
Jak zobaczyłam tą liczbę to z moich oczu popłynęły łzy*.* A i pozdrawiam dziewczyny, które robiły spam, buziaki laski;***
Nie wiedziałam, że was tyle tu jest... ;o
Tak mi miło na serducho się zrobiło! *.*
Kochani, ale mam do was jedną jeszcze prośbę!~ Żeby każdy czytający ten rozdział zostawił tu kom. choć maciupenki, chce wiedzieć ile was tu jest naprawdę... bez spamu ;D
Proszę!
Rozdział z małym obślizgiem, ale kurde dodałam 10 wpadkę około 1 w nocy wstaję o 12 patrzę a tu 20 parę kom. dziś jest już ponad 30! I takie wtf nawet nie byłam przygotowana na takie coś i nie wiedziałam co napisać i nie miałam też czasu;c Ale dziś już dodaję trochę dłuższy ;) Ale co do rozdziału... BRAK KOMENTARZA...
Spełnijcie moją prośbę Miśki, proszę to dla mnie ważne!
Lolkaa;)
czwartek, 17 lipca 2014
Wpadka 10
Tak jak Pani doktor powiedziała, chłopaki mogli już po tygodniu wyjść ze szpitala. Oczywiście Igorowi muszę robić jeszcze badania kontrolne, by kontrolować czy wszystko dobrze. Andrzej do Polski leci już jutro, bo i tak dużo treningów i meczy opuścił. Mały nie był z tego zadowolony, bardzo przywiązał się do niego przez ten czas. Szczerze nie wiem czy to dobrze...Zaraz po wyjściu, że szpitala pojechaliśmy do domu moich rodziców gdzie moja mama przygotowała pyszny obiad. Moi rodzice wciąż mają za złe Andrzejowi to jak kiedyś nas potraktował. Dlatego też nie chcieliby Andrzej po wyjściu, że szpitala mieszkał u nas w domu i wynajęli mu pokój w hotelu. Sam zainteresowany mówił, że nic się nie dzieję i ze nawet im się nie dziwi, ale ja nie ukrywałam mojego niezadowolenia i nawet pokłóciłam się z nimi o to. Okej zostawił mnie gdy byłam w ciąży i tak naprawdę dopiero teraz nami się zainteresował, ale jest w tym też moja wina. W sumie najpierw deklaruję, że jestem z nim w ciąży, a potem znikam na ponad 3 lata. Mógł przecież odebrać to jako wycofanie się z mojej deklaracji co do jego ojcowstwa. Andrzej wpadł do nas koło 18 by pożegnać się z małym. Oczywiście na końcu polały się łzy i Andrzej musiał obiecać, że będzie nas odwiedzać i że przeczyta mu dziś na dobranoc i poczeka aż uśnie. Gdy mały usnął Andrzej po dość chłodnym pożegnaniu przez moich rodziców został odprowadzony przeze mnie pod furtkę gdzie i my się pożegnaliśmy całusem w policzek. Mały sobie spał, a ja umówiłam się z koleżanką z pracy, która to miała mi przekazać jakieś dokumenty, gdyż od poniedziałku wracam do pracy. Moi rodzice o wszystkim wiedzieli i zgodzili się zaglądać do małego. Gdy byłam już gotowa do Anny poszłam zobaczyć czy u Igorka wszystko dobrze, oczywiście okazało się, że mały słodko sobie śpi i gdy miałam już wychodzić na kasliku obok łóżka zobaczyłam telefon Andrzeja. Postanowiłam pod rodzę mu go podrzucić. Tak więc wsiadłam do mojego Golfa i udałam się do hotelu, w którym mieszkał Andrzej. Po chwili jechałam już windą po czym udałam się pod drzwi pokoju 406.
- Co ty tu robisz? - Spytał Andrzej otwierając mi drzwi .- A i oczywiście wejdź.-Powiedział z uśmiechem i szerzej otworzył drzwi.
-Dzięki, przywiozłam Ci telefon bo zapomniałeś sklerotyku- Powiedziałam podając mu ów zapomniany przedmiot.
-O jacie, dzięki, jutro lecę a ja beż telefonu... No gratuluję Wronka- Rzekł Andrzej ze śmiechem kręcąc głową.
-To ja już będę się zbierać.
-A masz chwilę? Bo chciałem o czymś z tobą porozmawiać.
-No dobra, mów o co chodzi.-Powiedziałam siadając na łóżku.
- Bo wiesz, że jutro lecę już do Polski, noi chciałem się zapytać czy nie masz nic przeciwko temu, że powiem chłopakom, że mam syna?
-Andrzej prędzej czy później by musieli się dowiedzieć- Powiedziałam śmiejąc się.
- To się cieszę, ale ja też chciałbym was przedstawić moim rodzicom... W końcu muszą się dowiedzieć, że są dziadkami.- Rzekł Andrzej równie się śmiejąc.
-Okej, ale z tym drugim to jeszcze się zgadamy, bo ja teraz nie sądzę żebym dostała jakieś wolne w pracy, po tak długim urlopie.
-No pewnie.
-To ja już będę spadać, zadzwoń jak już dolecisz- Powiedziałam z uśmiechem udając się do drzwi. -Dobranoc- Powiedziałam nachylając się nad Andrzejem i dając mu całusa w policzek. Po czym zrobiłam coś czego sama kompletnie nie rozumiałam, z całą siłą wpiłam się w jego usta. Nasze usta współpracowały wręcz idealnie, a nasze języki toczyły ognistą wojnę o dominację. Po chwili drzwi zostały zamknięte na klucz, a my wolnym krokami wciąż się całując zmierzaliśmy w stronę łóżka. Andrzeja ręce spoczywały na moim tyłku, a ja próbowałam ściągnąć z niego koszulkę co ułatwił mi sam zainteresowany podnosząc ręce. Parę sekund później to samo stało się z moją koszulką przy pomocy Andrzeja. Usta Andrzeja teraz spoczywały na mojej szyi, a zwinę palce uporały się też z moją spódniczką, a ja wciąż dzielnie majstrowałam przy jego guzikach u spodni, które to nie chciały ze mną współpracować, co powodowały wydobywanie się z moich ust siarczystych przekleństw. Siatkarz zaprzestał swoim czynnością i że śmiechem uporał się z moim "problemem". Po chwili ręce środkowego znalazły się na moich plecach zwinnie posuwając się do zapięcia mojego stanika, który to po chwili znalazł swoje miejsce na ziemi. Andrzej lekko mnie uniósł by po chwili ułożyć moje ciało na miękkiej pościeli. Jego usta badały strukture mojej szyi, a ręce pieściły moje piersi, by po chwili przenieść swoje usta z szyi na mój dekolt i piersi. Gdy jego usta wciąż zostawiały mokre ślady na moich piersiach, poczułam jak jego ręka wślizguję się pod moje niebieskie figi. Z moich ust zaczęły wypływać nie kontrolowane już przeze mnie ciche odgłosy zadowolenia z tego co robi siatkarz. Po chwili środkowy zaczął zjeżdżać pocałunkami po moim tułowiu, a rękami zaczął ściągać ze mnie moje figi, które to po chwili podzieliły los stanika. Ja postanowiłam nie być gorsza i podobnie zrobiłam z jego bokserkami. Andrzej znów połączył nasze usta w namiętny pocałunek.
-Julka... na pewno?- Wychrypiał odrywając się od moich ust.
-Tak-Powiedziałam patrząc prosto w jego oczy.
Po chwili poczułam jak jego męskość wchodzi we mnie, na początku jego biodra pracowały wolno, ale po chwili przybrały szybkie tempo, po pokoju roznosiły się tylko nasze ciche jęki tłumione przez pocałunki. Gdy nasze usta znowu się połączyły poczułam jak biodra Andrzeja zostały zarzucone lekko w bok, ale siatkarz nie przestawał, po chwili i ja poczułam go w sobie, a przyjemnie ciepło wypełniało mnie od środka. W pokoju można było usłyszeć nasze nie równe oddechy.
-Zostań - Powiedział Andrzej próbując unormować oddech.
Nic nie odpowiedziałam tylko, rękę zaczęłam szukać moją spódniczkę, której to nie mogłam znaleźć.
-Czego szukasz?-Spytał Andrzej przyglądając się temu co robię.
-Spódnicy.- Po chwili siatkarz wychylił się z łóżka by potem podać mi odzienie, które tak zawzięcie szukałam. Z lewej kieszeni wyjęłam telefon i napisałam do Anny, że jednak dziś do niej nie przyjadę, a do mamy, napisałam że nocuję dziś u Anny bo robimy damski wieczór. Wiem, że nie powinnam jej okłamywać, ale co innego miałam jej napisać? Że przespałam się z Andrzejem i zostaję na noc z nim w hotelu? No właśnie...
-Zostaję- Powiedziałam odkładając telefon na kaslik i składając namiętny pocałunek na ustach środkowego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 18+ , więc jeśli kogoś zdemoralizowałam to przepraszam! ;D haha ^.^
Rozdziału nie było dość długo, ale chyba wam to zrekompensowałam? ;D
Nie spodziewaliście się czegoś takiego...? ;>
Przyznam szczerze, że scena 18+ zawsze stwarzała mi duże problemy i dlatego długo ją pisałam...;/
Jak myślicie czy coś zmieni się coś po tej nocy? A może coś, a raczej ktoś powstanie? ^.^
Wgl jesteście tu jeszcze?
Będzie 20 komentarzy, to będzie nowy rozdział ;3
Lolkaa
- Co ty tu robisz? - Spytał Andrzej otwierając mi drzwi .- A i oczywiście wejdź.-Powiedział z uśmiechem i szerzej otworzył drzwi.
-Dzięki, przywiozłam Ci telefon bo zapomniałeś sklerotyku- Powiedziałam podając mu ów zapomniany przedmiot.
-O jacie, dzięki, jutro lecę a ja beż telefonu... No gratuluję Wronka- Rzekł Andrzej ze śmiechem kręcąc głową.
-To ja już będę się zbierać.
-A masz chwilę? Bo chciałem o czymś z tobą porozmawiać.
-No dobra, mów o co chodzi.-Powiedziałam siadając na łóżku.
- Bo wiesz, że jutro lecę już do Polski, noi chciałem się zapytać czy nie masz nic przeciwko temu, że powiem chłopakom, że mam syna?
-Andrzej prędzej czy później by musieli się dowiedzieć- Powiedziałam śmiejąc się.
- To się cieszę, ale ja też chciałbym was przedstawić moim rodzicom... W końcu muszą się dowiedzieć, że są dziadkami.- Rzekł Andrzej równie się śmiejąc.
-Okej, ale z tym drugim to jeszcze się zgadamy, bo ja teraz nie sądzę żebym dostała jakieś wolne w pracy, po tak długim urlopie.
-No pewnie.
-To ja już będę spadać, zadzwoń jak już dolecisz- Powiedziałam z uśmiechem udając się do drzwi. -Dobranoc- Powiedziałam nachylając się nad Andrzejem i dając mu całusa w policzek. Po czym zrobiłam coś czego sama kompletnie nie rozumiałam, z całą siłą wpiłam się w jego usta. Nasze usta współpracowały wręcz idealnie, a nasze języki toczyły ognistą wojnę o dominację. Po chwili drzwi zostały zamknięte na klucz, a my wolnym krokami wciąż się całując zmierzaliśmy w stronę łóżka. Andrzeja ręce spoczywały na moim tyłku, a ja próbowałam ściągnąć z niego koszulkę co ułatwił mi sam zainteresowany podnosząc ręce. Parę sekund później to samo stało się z moją koszulką przy pomocy Andrzeja. Usta Andrzeja teraz spoczywały na mojej szyi, a zwinę palce uporały się też z moją spódniczką, a ja wciąż dzielnie majstrowałam przy jego guzikach u spodni, które to nie chciały ze mną współpracować, co powodowały wydobywanie się z moich ust siarczystych przekleństw. Siatkarz zaprzestał swoim czynnością i że śmiechem uporał się z moim "problemem". Po chwili ręce środkowego znalazły się na moich plecach zwinnie posuwając się do zapięcia mojego stanika, który to po chwili znalazł swoje miejsce na ziemi. Andrzej lekko mnie uniósł by po chwili ułożyć moje ciało na miękkiej pościeli. Jego usta badały strukture mojej szyi, a ręce pieściły moje piersi, by po chwili przenieść swoje usta z szyi na mój dekolt i piersi. Gdy jego usta wciąż zostawiały mokre ślady na moich piersiach, poczułam jak jego ręka wślizguję się pod moje niebieskie figi. Z moich ust zaczęły wypływać nie kontrolowane już przeze mnie ciche odgłosy zadowolenia z tego co robi siatkarz. Po chwili środkowy zaczął zjeżdżać pocałunkami po moim tułowiu, a rękami zaczął ściągać ze mnie moje figi, które to po chwili podzieliły los stanika. Ja postanowiłam nie być gorsza i podobnie zrobiłam z jego bokserkami. Andrzej znów połączył nasze usta w namiętny pocałunek.
-Julka... na pewno?- Wychrypiał odrywając się od moich ust.
-Tak-Powiedziałam patrząc prosto w jego oczy.
Po chwili poczułam jak jego męskość wchodzi we mnie, na początku jego biodra pracowały wolno, ale po chwili przybrały szybkie tempo, po pokoju roznosiły się tylko nasze ciche jęki tłumione przez pocałunki. Gdy nasze usta znowu się połączyły poczułam jak biodra Andrzeja zostały zarzucone lekko w bok, ale siatkarz nie przestawał, po chwili i ja poczułam go w sobie, a przyjemnie ciepło wypełniało mnie od środka. W pokoju można było usłyszeć nasze nie równe oddechy.
-Zostań - Powiedział Andrzej próbując unormować oddech.
Nic nie odpowiedziałam tylko, rękę zaczęłam szukać moją spódniczkę, której to nie mogłam znaleźć.
-Czego szukasz?-Spytał Andrzej przyglądając się temu co robię.
-Spódnicy.- Po chwili siatkarz wychylił się z łóżka by potem podać mi odzienie, które tak zawzięcie szukałam. Z lewej kieszeni wyjęłam telefon i napisałam do Anny, że jednak dziś do niej nie przyjadę, a do mamy, napisałam że nocuję dziś u Anny bo robimy damski wieczór. Wiem, że nie powinnam jej okłamywać, ale co innego miałam jej napisać? Że przespałam się z Andrzejem i zostaję na noc z nim w hotelu? No właśnie...
-Zostaję- Powiedziałam odkładając telefon na kaslik i składając namiętny pocałunek na ustach środkowego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 18+ , więc jeśli kogoś zdemoralizowałam to przepraszam! ;D haha ^.^
Rozdziału nie było dość długo, ale chyba wam to zrekompensowałam? ;D
Nie spodziewaliście się czegoś takiego...? ;>
Przyznam szczerze, że scena 18+ zawsze stwarzała mi duże problemy i dlatego długo ją pisałam...;/
Jak myślicie czy coś zmieni się coś po tej nocy? A może coś, a raczej ktoś powstanie? ^.^
Wgl jesteście tu jeszcze?
Będzie 20 komentarzy, to będzie nowy rozdział ;3
Lolkaa
wtorek, 8 lipca 2014
Wpadka 9
-Julka ja sobie nigdy nie wybaczę tego jak Ciebie, was potraktowałem. Na początku nie wierzyłem, myślałem, że jesteś jedną z tych które chcą złapać siatkarza na dziecko i ciągnąć od niego pieniądze, dlatego chciałem testów, ale ty potem tak szybko wyjechałaś i się nie odzywałaś, Julka ja naprawdę myślałem, że ty wyjechałaś bo boisz się wyników tych testów, myślałem że to nie moje dziecko... Julka naprawdę przepraszam- Powiedział Andrzej chwytając mnie za rękę.
-Andrzej nie przepraszaj, teraz to już nic nie zmieni... A i w tym wszystkim gdzieś jest moja winna, faktycznie mój nagły wyjazd mogłeś odebrać jako wycofanie się z deklaracji, że to ty jesteś ojcem.
- Julka ja już nie chce stracić z wami kontaktu, ja chce być choć w jakimś małym stopniu w życiu małego. Proszę obiecaj mi, że nie będziesz mi tego utrudniać?- Spytał przenikliwie patrząc na mnie.
-Nie Andrzej nie będę wam tego utrudniać.
Andrzej niestety musiał zostać poddany wszelakim badaniom i spędził noc w szpitalu, by przygotować go do jutrzejszej transfuzji. Ja też noc spędziłam w szpitalu, ale w sali 204 z moim synkiem, który też jest przygotowywany do jutrzejszego zabiegu. Mały od dawna śpi, a ja dzielnie siedzę przy jego łóżku, rodzice i tam przez 4 dni spędzali na zmianę noce w szpitalu, więc teraz moje kolej. Po za tym mój szkrab tak się stęsknił za mną, że nie odstępował mnie na krok. Niestety wieczorem musiał zostać podłączony do wszelakich urządzeń, które to mają w jakimś stopniu przygotować go do jutrzejszej transfuzji. Około 6 rano obudziła mnie Pani pielęgniarka, która to przyszła zmienić kroplówkę chłopczykowi, który leżał na sali z moim synem. Kręgosłup nie miłosiernie mnie bolał, po nocy spędzonej na krześle. Zanim Igor się obudzi postanowiłam udać się do automatu z kawą, która może do najlepszych nie należała, ale tak potrzebną mi ostatnio do funkcjonowania kofeinę posiadała. Mój syn punkt 8 był już na nogach, było mi bardzo przykro słyszeć i serce mi się krajało, jak mój syn usilnie prosił mnie o coś do jedzenia, a ja nie mogłam mu tego podać, gdyż do operacji musi przystąpić nadczo. Parę minut po 9 przyszła moja mama, która to wzięła sobie wolne, niestety tata takowego nie dostał, a strasznie martwił się o małego i dzwonił co chwilę pytając o Igorka. Ja korzystając z okazji, że moja mama jest przy małym udałam się na piętro niżej gdzie leżał Andrzej.
-I jak się czujesz?- Spytałam siadając na jednym z krzesełek obok jego łóżka.
-Dobrze, mów lepiej jak mały?
-Mały dobrze, tylko od rana głodny. Andrzej tak cholernie się boje...
-Julka wszystko będzie dobrze! Obiecuję Ci to!
Jest godzina 14;47 zabieg trwa przeszło już półtorej godziny, a ja umieram tu z nerwów. Moja mama jest tu ze mną, a tata lada moment ma do nas dojechać. Serce rozłamuję mi się na 1000 kawałków jak przypomnę sobie Igorka całego zapłakanego, proszącego żebym z nim była, łkającego że się boi... Lekarze pozwolili mi zostać na bloku do momentu aż mój syn całkowicie nie zostanie uśpiony. Nie życzę nikomu, aby musiał w nerwach czekać na jakieś wieści od lekarzy, modląc się aby operacja się udała i żeby osoba dla Ciebie najważniejsza, dla której oddałabyś życie była zdrowa.
Koło godziny 15 z bloku wyszła Pani doktor, która to poprosiła mnie do pokoju lekarskiego, aby przekazać mi wszystkie informację.
-Co z moim synem?
-Spokojnie Pani Julio, Pani synem dzielnie zniósł operację, tak samo jak jego tata. Jak dobrze pójdzie po tygodniu obydwoje dostaną wypisy do domu.
-Boże tak się cieszę- Powiedziałam wycierając rękawem łzy spływające po mojej twarzy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ufff od czego by tu zacząć? A może od tego, że nie usuwam/ zawieszam/ ani nic w tym stylu... Opowiadanie dalej trwa! Mam nadzieję, że się cieszycie? :)
Rozdział pisany na szybko, więc mogą być błędy, za które przepraszam, ale spałam dziś tylko 3 godziny, a że ten rozdział nie dawał mi spokoju i nie mogłam usnąć musiałam wstać z cieplutkiego i wygodnego łóżka i go napisać! A teraz już się zegnam bo padam ;/ 3 godziny snu to o wiele za mało;c Ale teraz mam nadzieję, ze usnę bez poczucia winy ;)
Tak, że komentujcie, bo bez waszych komentarzy nie będzie tego bloga, a ja zmyka spać ;)
Dobranoc Misie :**
Lolkaaa
-Andrzej nie przepraszaj, teraz to już nic nie zmieni... A i w tym wszystkim gdzieś jest moja winna, faktycznie mój nagły wyjazd mogłeś odebrać jako wycofanie się z deklaracji, że to ty jesteś ojcem.
- Julka ja już nie chce stracić z wami kontaktu, ja chce być choć w jakimś małym stopniu w życiu małego. Proszę obiecaj mi, że nie będziesz mi tego utrudniać?- Spytał przenikliwie patrząc na mnie.
-Nie Andrzej nie będę wam tego utrudniać.
Andrzej niestety musiał zostać poddany wszelakim badaniom i spędził noc w szpitalu, by przygotować go do jutrzejszej transfuzji. Ja też noc spędziłam w szpitalu, ale w sali 204 z moim synkiem, który też jest przygotowywany do jutrzejszego zabiegu. Mały od dawna śpi, a ja dzielnie siedzę przy jego łóżku, rodzice i tam przez 4 dni spędzali na zmianę noce w szpitalu, więc teraz moje kolej. Po za tym mój szkrab tak się stęsknił za mną, że nie odstępował mnie na krok. Niestety wieczorem musiał zostać podłączony do wszelakich urządzeń, które to mają w jakimś stopniu przygotować go do jutrzejszej transfuzji. Około 6 rano obudziła mnie Pani pielęgniarka, która to przyszła zmienić kroplówkę chłopczykowi, który leżał na sali z moim synem. Kręgosłup nie miłosiernie mnie bolał, po nocy spędzonej na krześle. Zanim Igor się obudzi postanowiłam udać się do automatu z kawą, która może do najlepszych nie należała, ale tak potrzebną mi ostatnio do funkcjonowania kofeinę posiadała. Mój syn punkt 8 był już na nogach, było mi bardzo przykro słyszeć i serce mi się krajało, jak mój syn usilnie prosił mnie o coś do jedzenia, a ja nie mogłam mu tego podać, gdyż do operacji musi przystąpić nadczo. Parę minut po 9 przyszła moja mama, która to wzięła sobie wolne, niestety tata takowego nie dostał, a strasznie martwił się o małego i dzwonił co chwilę pytając o Igorka. Ja korzystając z okazji, że moja mama jest przy małym udałam się na piętro niżej gdzie leżał Andrzej.
-I jak się czujesz?- Spytałam siadając na jednym z krzesełek obok jego łóżka.
-Dobrze, mów lepiej jak mały?
-Mały dobrze, tylko od rana głodny. Andrzej tak cholernie się boje...
-Julka wszystko będzie dobrze! Obiecuję Ci to!
Jest godzina 14;47 zabieg trwa przeszło już półtorej godziny, a ja umieram tu z nerwów. Moja mama jest tu ze mną, a tata lada moment ma do nas dojechać. Serce rozłamuję mi się na 1000 kawałków jak przypomnę sobie Igorka całego zapłakanego, proszącego żebym z nim była, łkającego że się boi... Lekarze pozwolili mi zostać na bloku do momentu aż mój syn całkowicie nie zostanie uśpiony. Nie życzę nikomu, aby musiał w nerwach czekać na jakieś wieści od lekarzy, modląc się aby operacja się udała i żeby osoba dla Ciebie najważniejsza, dla której oddałabyś życie była zdrowa.
Koło godziny 15 z bloku wyszła Pani doktor, która to poprosiła mnie do pokoju lekarskiego, aby przekazać mi wszystkie informację.
-Co z moim synem?
-Spokojnie Pani Julio, Pani synem dzielnie zniósł operację, tak samo jak jego tata. Jak dobrze pójdzie po tygodniu obydwoje dostaną wypisy do domu.
-Boże tak się cieszę- Powiedziałam wycierając rękawem łzy spływające po mojej twarzy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ufff od czego by tu zacząć? A może od tego, że nie usuwam/ zawieszam/ ani nic w tym stylu... Opowiadanie dalej trwa! Mam nadzieję, że się cieszycie? :)
Rozdział pisany na szybko, więc mogą być błędy, za które przepraszam, ale spałam dziś tylko 3 godziny, a że ten rozdział nie dawał mi spokoju i nie mogłam usnąć musiałam wstać z cieplutkiego i wygodnego łóżka i go napisać! A teraz już się zegnam bo padam ;/ 3 godziny snu to o wiele za mało;c Ale teraz mam nadzieję, ze usnę bez poczucia winy ;)
Tak, że komentujcie, bo bez waszych komentarzy nie będzie tego bloga, a ja zmyka spać ;)
Dobranoc Misie :**
Lolkaaa
wtorek, 1 lipca 2014
Informacja
Nie będę ukrywać, że to opowiadanie sprawia mi duży problem;/ Od dawna straciłam chęci i wenę do niego ;c Chwilowo zawieszam, ale czy nie usunę? Nie mam pojęcia ;( Kochani jest jeszcze opcja bym usunęła wszystkie rozdziały i zaczęła od początku tą samą historię z troszkę innymi rozdziałami, co sądzicie? Nie ukrywam, że rozdziały nie są takie jakie bym chciała, więc albo usuwam/ zawieszam/ lub toczę historie od nowa. Co wy na to?
Kochani naprawdę przepraszam! ;(
Lolkaa
Kochani naprawdę przepraszam! ;(
Lolkaa
czwartek, 19 czerwca 2014
Wpadka 8
-Julka, poczekaj!
-A na co kurwa mam czekać? Wolę być w Anglii z naszym synem
robiąc co mogę by doszło do transfuzji, ale co Cię to obchodzi...
-Julka, proszę Cię. –Powiedział patrząc w dal.
-Andrzej w co ty nie możesz uwierzyć? Ty naprawdę myślałeś,
że chce Cię złapać na dziecko- Kręciłam nie dowierzając jeszcze głową.
-Może chodźmy do mnie tam porozmawiamy na spokojnie. Jeśli
chcesz?
-Dobra chodźmy.
Szliśmy w milczeniu, widziałam jak Andrzej mi się przygląda,
czyżbym aż tak się zmieniła? A może próbuję coś „wyczytać” z mojego zachowania?
Nie wiem i szczerze nie obchodzi mnie to, dla mnie ważny jest mój syn. Po jakiś
10 minutach byliśmy w mieszkaniu, w tym samym w którym to byłam raz, jeden
jedyny raz, raz z którego kiedyś
załowałam, a teraz ten mój „raz” leży w szpitalu i czeka na mój powrót, raz
którego kocham najmocniej na świecie, raz o którego tak cholernie się boję.
-Napijesz się czegoś?- Spytał Andrzej wchodząc do kuchni.
-Andrzej miejmy już to z głowy. Zgodzisz się na to oddanie
krwi?
-Julka a jesteś pewna, że to... no że to mój syn? –Spytał bacznie
mi się przyglądając.
-Tak jestem pewna, a po za tym przed transfuzją muszą i tak
zrobić testy zgodności, więc to rozwieję twoje wątpliwośći. Andrzej proszę Cię
raz jeden zrób to dla niego i znów możesz zniknąć z naszego życia... Andrzej
Proszę- Powiedziałam łamiący się głosem.
-Dobrze zgadzam się.
-Naprawdę?
-Tak, ale pasuję iść do klubu i wyjaśnić im całą sprawę, bo
trochę mnie tu nie będzie, więc jakieś wolne się przyda.
-Dziękuję.
-Robię to dla... W ogóle jak ona ma na imię?
-No tak... Igor, Igorek.
-Ładnie.
-Dzięki.
-Opowiesz mi coś o nim?- Spytał nalewając sobie wody.
-Myślę, że on sam najlepiej to zrobi, straszny z niego
gaduła- Powiedziałam uśmiechając się na myśl o synie.
Andrzej wytłumaczył wszystko w klubie i po długiej batali dostał wolne,no tak sezon trwa. Aktualnie znajdujemy się w samolocie do Anglii, skąd odbiera nas moja mama i
jedziemy do szpitala gdzie jesteśmy umówieni z Panią doktor.
Na lotnisku tak jak było ustalone czeka na nas moja mama,
która to zabija wzrokiem Andrzeja. Nie dziwię się jej. 20 minut później jesteśmy już w gabinecie Pani
doktor.
-Jak rozumiem Pan jest ojcem dziecka?- Pyta notując coś.
-Tak- Odpowiadam za Andrzeja, który wciąż chyba nie był
pewny tego wszystkiego.
-Dobrze to zaraz robimy
badania, jeśli będą zgodne, transfuzja będzie robiona jak najszybciej.
Po zrobieniu badań wyniki
były takie jakich się spodziewałam, była 100% zgodność. Andrzej jest ojcem
Igora.
-Jestem ojcem...- Powiedział
Andrzej w ciąż w to nie wierząc.
-A nie mówiłam.
-Zachowałem się jak palant...
Nie wierzyłem Ci myślałem, że chcesz mnie naciągnąć, lecąc wciąż nie
wierzyłem...
-A jednak, Andrzej ja nie
wymagam byś był teraz tatą dla Igora, wystarczy że oddasz tą krew i my znikamy z
twojego życia.
-Mogę zobaczyć małego?
-Tak, chodźmy bo pewnie nie
może się doczekać.
Po chwili byliśmy pod salą
204 gdzie leżał mój syn i jeszcze jeden chłopiec.
-Mama!!- Mały zaraz po wejściu do sali znalazł się koło mnie tuląc się z całych sił.
-Cześć Skarbie- Powiedziałam kucając
i całując mojego Skarba.
-Cemu Cię tak dlugo nie bylo?
Wies jak tęsknilem? – Powiedział smutny.
-Wiem Skarbie, przepraszam,
robiłam wszystko był byś już zdrowy.
-I bende?
-No pewnie Skarbie.
-A kim jest ten Pan? – O kurde
Andrzej....
-Skarbie to jest Andrzej.
-Julka- Andrzej popatrzył na
mnie groźnie.
-I jest twoim tatą- Dokończyłam
ciszej.
-Naplawde?! – Krzyknął mały.
-Tak- Odpowiedział niepewnie
Andrzej.
-Ale supel!! Mam tate!! A
pobawis się ze mną?- Spytał mały
chwytając Andrzeja za dłoń i prowadząc do stolika z zabawkami.
Mały po jakiejś godzinie
usnął, jest bardzo zmęczony. Operacją ma odbyć się jutro o 13.
-Masz fajnego syna...-
Andrzej zmieszał się.- To znaczy mamy, przepraszam, jeszcze nie mogę się do tego przyzwyczaić.
-Rozumiem. Mały Cię polubił.
-Ja jego też. Jest podobny do
mnie...
-Wiem, niestety.
Rozdział pisany na szybko, do tego jest późno dlatego za wszelakie błędy przepraszam! I za długi brak rozdziału też!!
Wgl jest tu ktoś jeszcze ze mną? Mam dla kogo pisać, bo chodzą mi myśli po głowie o zawieszeniu ;c
Lolkaa
czwartek, 5 czerwca 2014
Wpadka 7
-Pani Julio mam dla pani niezbyt dobre wieści- Powiedziała
Pani doktor po dostaniu wyników.
-To coś poważnego?- Spytałam z łzami w oczach.
-Czy Pani syn przechodził jakieś operację?- Ciągnęła Pani
doktor przyglądając mi się bacznie.
-No tak, miał operowaną przepuklinę, ale to było jakieś
półtora miesiąca temu. Przecież wszystko poszło dobrze.
-A jakiego była ona rodzaju?
-Moszna.
-A wie Pani, że taki zabieg wykonuje się najlepiej przed 1
rokiem życia malca?
-Tak wiem, ale Pan doktor, który też przeprowadzał tą
operację przez długi okres czasu twierdził, że jest to przepuklina pępkowa i
wystarczy, że będę ją prawidłowo uciskać i sama się schowa. Niestety tak się
nie stało i dopiero nie dawno lekarz zaczął podejrzewać, że może być to
przepuklina moszna i zdecydował się na operację. Pani doktor, ale nic nie
będzie mojemu synkowi?
-A czy Pan doktor informował Panią o jakiś problemach pod
czas operacji?
-Nie nic mi nie mówił.
-Prawdopodobnie podczas operacji doszło do krwotoku, Pani syn
stracił około 30 procent krwi.
-Boże... Co z moim synem?- Spytałam cała we łzach
-Pani syn będzie musiał zostać jak najszybciej poddany
transfuzji krwi, a co do tamtego lekarza, trafiła Pani na wybitnego
specjalistę... Dziwne jest to, że dopiero po taki okresie czasu organizm zaczął
informować o małej ilości krwi.
-Ale to był najlepszy lekarz z mieście!, Boże...-
Powiedziałam wciąż płacząc.
-Ja nie chce go osądzać. On też jest człowiekiem wystarczy,
że miał gorszy dzień, ale powinien Panią poinformować o komplikacjach.
-Pani doktor i co teraz będzie z Igorkiem?
-Pani Julio najpierw proszę się uspokoić, Pani syn też jest
przestraszony, a widok zapłakanej mamy mu nie pomorze. Proszę się uspokoić i iść do syna, na razie
jest z nim pielęgniarka, ale mały ciągle płacze i pyta o Panią. Jaką syn ma grupę krwi ?
-0Rh- Mówię próbując
się uspokoić.
-Zdaję sobie Pani sprawę, że znalezienie dawcy nie będzie
łatwa?
-A ja nie mogę być dawcą?
-A jaką ma Pani grupę krwii?
-AB.
-Dawcą dla Pani syna może być tylko osoba o takiej samej
grupie krwi co Pani syn. Ale jeśli nie Pani to ojciec musi mieć taką samą grupę
jak syn. Może on?
-Nie mam z nim kontaktu...
-Oczywiście Pani syn zostanie wpisany na listę oczekujących,
ale sama wie Pani...Radziłabym skontaktować się z ojcem malca.
Mój synek od 2 dni znajduję się w szpitalu, z rodzicami
wymieniamy się tak aby nie zostawał sam, oczywiście na noc mały zostaję ze mną.
Ja wzięłam sobie miesięczny urlop na żądanie i jutro lecę do Polski by
porozmawiać z Andrzejem. Nie chce kontaktu
z synem ok. Może nawet wciąż nie wierzyć, że to jego... Ale niech zrobi dla
niego jedną, jedyną rzecz, potem znów może wracać do swojego idealnego
życia... Właśnie kończę pakować się do
małej podróżnej torby i idę wymienić moją mamę w „dyżurze” nad Igorem. O 20 mam samolot, dlatego umówiliśmy się z
rodzicami, że o tej porze obydwoje zjawią się w szpitalu, ja pojadę z tatą na
lotnisko a mama w tym czasie będzie z Igorem. Niestety nadszedł ten smutny moment pożegnania się z moim synkiem. To
jest pierwsza nasza taka rozłąka, ale robię to właśnie dla niego. Nie wiem ile
będę w Polsce, postaram się wszystko szybko załatwić z Andrzejem i jak najszybciej
wrócić tu. Lot niemiłosiernie mi się dłużył,
mimo że trwał 3 godziny. Z Lotniska udałam się do hotelu ponieważ było
już późno, więc i tak nie załatwiłabym nic z Andrzejem. Koło 5 rano obudził
mnie telefon, dzwoniła moja mama, ale głównym rozmówcą był mój synek, który się
stęsknił. Z tego co powiedziała mi moja mama całą noc płakał i pytał o mnie,dlatego dzwonili tak wcześnie, a mi aż serce mi się krajało!. Koło
godziny 7 zaczęłam się zbierać, równo o 8
wyszłam z hotelu i udałam się na autobus, który to zawiózł mnie do Bełchatowa.
Tak nic się nie zmieniło, Andrzej kolejne sezony spędził we Skrze. Na hali dowiedziałam się, że Skra ma trening
o 10 więc miałam sporo czasu. Trening się chyba zaraz zacznie bo wszyscy się
powoli schodzą, ja siedziałam sobie na ławeczce niedaleko hali z skąd miałam
doskonały widok. Widziałam go. Ale postanowiłam, że porozmawiamy po treningu,
ponieważ teraz będzie się spieszył. Nie mogła się na niczym skupić, tak bardzo
chciałabym być w Anglii przy najważniejszym dla mnie mężczyźnie. Po 2 godzinach zobaczyłam Go wychodzącego z
hali jako pierwszego wraz z 2 innymi kolegami. Wstałam i podeszłam do nich.
-Andrzej możemy porozmawiać?- Spytałam stojąc naprzeciw
nich.
-Yyy tak, chłopaki to cześć!- Powiedział, a jego towarzysze
się oddalili po krótkich „cześć”
-Pamiętasz mnie?
-Tak... Julka czego ty ode mnie jeszcze chcesz?!
-Andrzej nie krzycz na mnie! Nie jestem tu z mojego
widzimisię, ale z powodu naszego syna... Andrzej on jest chory rozumiesz
potrzebna jest transfuzja, ja nie mogę być dawcą, ale ty już tak...
-Co?! Czyli to prawda, że to mój syn?
-Nie robię sobie jaja, żeby wyciągnąć od Ciebie kasę po
ponad 3 latach... Do tego wymyślam nędzną historyjkę. Co ja sobie myślałam tu
przychodząc?! – Powiedziałam odchodząc cała we łzach.
-Julka poczekaj!
Ach ten Andrzej... :X
Jak myślicie jak zachowa się środkowy?
Na razie nie jest to szałowe, ale mogę obiecać że się rozkręci!:)
A noi ostatnio ktoś z anonima(gdzieżby inaczej:>>>>>) twierdzi, że kopiuję kogoś dzieło... Ja osobiście nie spotkałam się z podobnym opkie, ale może wy tak? Jak coś to proszę o link z chęcią przeczytam :)
Nie mam zamiaru przejmować się anonimkiem, bo szkoda na to mojego czasu:)
Rozdziały będą regularne od wakacji, najprawdopodobniej będą one w niedzielę:)
A i zostało zrobione tło co pewnie zauważyliście :P Podoba się? :)
Lolkaa
środa, 28 maja 2014
Wpadka 6
&&&&Kilka lat później&&&&
-Igor chodź mama przyszła- Zawołała Pani przedszkolanka
zaraz po moim przyjściu.
-Mama, mama!- Dało się słyszeć radosny krzyk mojego
maleństwa.
Po ubraniu butów i wzięciu przez mojego syna swojego
plecaka z Spider Manem udaliśmy się do domu.
Ale może cofnijmy się trochę w czasie. Tak, więc Andrzej się
dalej nie odżywa, Igorek przyszedł na świat dokładnie 17 lipca. Igor nosi moje nazwisko, dotrzymałam słowa i
zniknęliśmy z życia Andrzeja. Mały
rośnie jak na drożdżach, już teraz jest najwyższy w przedszkolu! Ja pracuję jako
sekretarka, a mój syn uczęszcza do Polskiego przedszkola. Nadal mieszkamy u
moich rodziców, gdyż tak jest taniej, a po za tym rodzice mają duży dom i często pomagają mi przy małym. Ja wciąż nikogo nie mam, bo kto by chciał
pannę z dzieckiem? No właśnie, ale to może i lepiej, przyjemniej mam czas dla
syna. Jeszcze do dziś dostaję jakieś propozycję kontraktów, ale wszystkie
odrzucam, wciąż kocham siatkówkę, ale też nie wyobrażam sobie by jechać na mecz
do innego miasta i zostawić małego na 3-4 dni. Niby są moi rodzice, ale nie
chcę tracić żadnego dnia z życia mojego malucha, a po za tym chyba już
pogodziłam się z tym, że siatkówka nie jest dla mnie. Wiem, że są siatkarki, które mają dzieci a
mimo to grają, ale po pierwsze ich dzieci są już trochę straszę, a po za tym
już w Budowlanych Łódź naoglądałam się tych pięknych, ale i też bolesnych scen
gdzie niektóre dziewczyny nie widziały się, że swoimi pociechami 2 tygodnie,
nigdy nie zapomnę jak ich pociechy dzwoniły, nie raz płakały że tęsknią... Niby potem nadchodziły te piękne chwile powitania się, ale zdecydowanie nie chciałam bym takiego lasu dla siebie i mojego syna, zwłaszcza że poza mną i moimi rodzicami nie ma nikogo. dla
&&&&A teraz wróćmy to teraźniejszości.
Tak więc Igor, Aleksander Gawryński ma już 3 lata!
-Mamusiu idziemy na lody?-Spytał mój Skarb dzielnie
maszerując koło mnie.
-A co z obiadem?
-Jadłem w pseckolu!- Tak u mojego syna pojawiają się jeszcze
problemy z wymową niektórych wyrazów, ale pan logopeda twierdzi, że to nic
strasznego i że może być to spowodowane tym, że w domu i przedszkolu słyszy polską
mowę, ale na ulicy już nie.
-Ale z tego co wiem, obiad w przedszkolu jest o 12, a mamy
teraz 15- Mówię śmiejąc się.
-Ale mamo! No plose no-
Mówi mój synek śmiesznie tupiąc nóżką.
-No dobra, ale babci ani mru mru bo nas okrzyczy za jedzenie
słodkości przed obiadem
-Tajemnica?
-Tajemnica.
-Na palusek?-Pyta mój syn przystająć.
-No pewnie, że na paluszek- Mówię po czym wykonuję z moim
synem śmiesznie wyglądający”trik” z paluszkiem.
Po chwili Igor zajadał się w parku pysznymi lodami. Mały
wziął sobie aż 2 gałki, więc ja sobie nie brałam, gdyż zdawałam sobie sprawię,
że nie jest on w stanie tyle zjeść.
-Mamo?
-Słycham?- Pytam wycierając twarz mojego Skraba, gdyż się ubrudził.
-No bo jutro jest u nas w pseckolu dzień mamy i taty i ja
wiem, że ty psyjdzies, ale Tomek mówi, że u niego psyjdzie mamusia i tatuś,
cemu mój tatuś nie psyjdzie?
-Skarbie bo tak czasem jest... A ja Ci nie wystarczę?-Pytam
śmiejąc się, by jak najszybciej zejść z tego tematu.
-Wystarcas, wystaczas. Mami? Wies co? Kocham Cię, ale nie
jak babcie i dziadka, ale baldziej.
-Ja Ciebie też Słonko.- Mówię całując go w główkę.
Parę dni później&&&&
Dziś zadzwoniła do mnie pani przedszkolanka, że mały coś się
źle czuję. Szybko zwolniłam się z pracy i pobiegłam do przedszkola do
syna. Mały faktycznie nie wyglądał
najlepiej, był blady jak ściana i do tego wymiotował. Zadzwoniłam po taksówkę,
która po chwili zawiozła nas do domu. Igorkowi ustąpiły wymioty, ale wciąż
narzekał na złe samopoczucie, gdy wreszcie mały zasnął, ja chwyciłam za telefon
i zadzwoniłam do pani doktor, która to kazała nam być u siebie na 17, tak więc
przed 17 pojechaliśmy taksówką do przychodni, gdzie zaraz zaczęto badać małego.
-Pani Julio mam do pani niezbyt dobre wieści- Powiedziała
Pani doktor po dostaniu wyników.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę mnie tu nie było...
Przepraszam! Ale nie chciałam by było tak typowo...
No nic podoba się?
Halo, halo jest wgl ktoś tu jeszcze? :D
W "Bohaterowie" zaszła pewna zmiana, więc zapraszam tam>>> http://siatkarskawpadka.blogspot.com/2014/05/bohaterzy.html
Buziaki Lolkaa:*
niedziela, 18 maja 2014
Wpadka 5
Ubrana w szary dres i niebieski t-shirt pałaszuję świeżo
zrobionego omleta z dżemem truskawkowym. Pycha! Mój dzień wygląda jak każdy
inny, czyli wstaję, ubieram się, jem, oglądam TV, jem, przeglądam fejsbuka,
jem, oglądam jakiś serial,jem i idę spać... Tak więc większość mojego czasu
poświęcam na dożywianie mojego malucha. A może nie malucha? Przecież Andrzej ma
ponad 2 metry, a i moje 1,80 na coś wskazuję. Nie ważne, ważne żeby maleństwo
było zdrowe! Jak na razie wszystkie badania są bardzo dobre, a ja aktualnie
znajduję się w końcówce 4 miesiąca. Dziś o 14 jestem umówiona z rodzicami na
skypie, postanowiłam że nie ma co zwlekać i czas im powiedzieć, że będą
dziadkami. Nie wiem czy już wspomniałam, ale moi rodzice od 2 lat mieszkają w
Anglii gdzie tata ma świetnie płatną pracę, a i mama coś znalazła dla siebie. Tak
więc punkt 14 logowałam się na skeypa. Przyznam bałam się trochę ich reakcji,
ani ja ani oni nie wyobrażali sobie tak mojej przyszłości, miała teraz być na
pierwszy miejscu siatkówka...
&&&&&
Rodzice dość dobrze to przyjeli, wiadomo nie byli
zadowoleni, że w tak młodym wieku spodziewam się dziecka i że prawdopodobnie
będę samotną matką, ale obiecali mi pomóc. Mama zaproponowała, żebym
przyjechała do nich do Anglii gdzie będą mogli mi w pełnym stopniu pomagać. Jak
zareagowałam? Dość dobrze, zgodziłam się. Lada dzień mam się wyprowadzić z
mieszkania, pracy z racji ciąży nie mam, chłopaka też nie, więc nic mnie w
Polsce nie trzyma. Z rodzicami umówiłam, że się zjawie się w Anglii jak
najszybciej, tak więc już dziś zabrałam się za zamykanie swoich wszystkich
spraw. Sprawdziłam nawet loty samolotów i najbliższy jest jutro- nie zdarzę,
nie ma szans, ale na ten po jutrze już tak! Tak, więc nie marnując czasu
zabrałam się za pakowanie rzeczy. Nie miałam tego dużo z racji tego, że dopiero
w tym sezonie zasiliłam szeregi Budowlanych Łódź. Przy okazji pozbyłam się
kilku niepotrzebny rzeczy, które tylko zalegały w moim mieszkaniu. Późnym po południem wpadła do mnie jeszcze
Gosia, która pomogła mi się spakować i obiecała zawieść mnie za 2 dni na
lotnisko.
&&&&Dzień wyjazdu&&&
Samolot odlatuję za 15 minut, niestety Gosia nie mogła
zostać do mojego odlotu ponieważ zaraz zaczyna trening, prawdopodobnie w tedy
gdy ja będę wsiadać do samolotu ona zacznie trening. Będę tęsknić za
Polską, mimo iż jest to dość specyficzny kraj, oczywiście nie ujmując Polakom! Nie wiem na ile tam jadę,może na zawsze? A
może będzie taki okres w moim życiu, że zdecyduję się wrócić tu z moim
maleństwem? Nie wiem... Długo biłam się z myślami czy powiedzieć o moim
wyjeździe Andrzejowi, zdobyłam się tylko na wysłanie sms „ Wyjezdzam z Polski.
Nie wiem czy w ogóle wrócę, już masz jeden, a może dwa? problemy z głowy, nie
musimy już robić testów. Choć co do wyniku jestem pewna... Jakbyś kiedyś, coś
może jednak chciał poznać swojego syna, a tak bo ty nie wiesz... Na ostatnim
badaniu można było ustalić płeć, spodziewam się synka, w każdym razie numer
znasz... Julia”
Po wysłaniu wiadomości od razu wyłączyłam telefon i wsiadłam
do samolotu. Lot upłynął mi dość spokojnie. Na lotnisku już czekali rodzice,
którzy to zaraz przejeli moje bagaże, twierdząc że nie powinnam dźwigać. Może to
dobrze, że właśnie w Anglii urodzę? Nie ujmuję nic Polskiej medycynie no ale...
Do porodu zostało niecałe 5 miesięcy, więc to jest jeszcze kupa czasu. Od mamy dowiedziałam się, że znalazła mi
świetną Panią ginekolog, która zgodziła się prowadzić moją ciążę. Może to właśnie tu wreszcie los będzie mi sprzyjał?
Zaskoczeni takim obrotem sprawy?:D
Następny w niedzielę :)
Buziaki Lolkaa:*
piątek, 16 maja 2014
Wpadka 4
Bardzo długo rozmyślałam nad swoim życiem i nad tym jak ono
się zmieni po przyjściu mojego maleństwa na świat. Postanowiła, że nie mogę
skrzywdzić mojego szkraba i powinnam powiedzieć Andrzejowi, że będzie ojcem.
Nie mam pojęcia jak on na to zareaguję, ale przynajmniej moje maleństwo nie
będzie mogło mi zarzucić, że nie powiedziałam jego ojcu o jego istnieniu. A jak on już zareaguję dowiemy się za 2 godziny,
gdyż jestem umówiona z Andrzejem o 14 w „Kardamonie” mojej ulubionej kawiarni w
Łodzi. Andrzej o dziwo pamiętam mnie i nawet nie miał problemu z tym aby się
spotkać. Denerwuję się strasznie, już
półtorej godziny wcześniej zaczęłam się ogarniać. Po założeniu makijażu nałożyłam na siebie
miętowe rurki i kremowy sweterek do tego białe trampki i jestem gotowa! Na
miejsce udałam się już 30 minut wcześniej, gdyż nie mogłam już usiedzieć na
miejscu. W kanapie byłam 15 minut przed czasem, zamówiłam sobie sok
pomarańczowy i cała w nerwach czekałam na jego przyjście. Po chwilę zobaczyła Andrzeja zmierzającego w moim kierunku.
-Hej ja sobie tylko zamówię kawę i zaraz przyjdę- Rzucił udając
się do baru.
-Okej nie ma sprawy.- Powiedziałam z wymuszonym uśmiechem,
modląc się aby jak najszybciej mu to powiedzieć, bo wiedziałam że jeśli to się
odwlecze nie powiem mu tego.
-No dobra już jestem, to o czym chciałaś pogadać?- Pyta
siadając do stołu.
-Andrzej nie chce żebyś myślał że od początku był to mój
plan, ja tego nie chciałam... Stało się... –Wzięłam głęboki wdech i
powiedziałam- Andrzej jestem w ciąży, z
tobą- Widziałam zdziwienie na jego twarzy, w końcu od tego „incydentu” minęło
już 4 miesiące. Kontynuowałam dalej- Ja nie chcę od Ciebie pieniędzy, po prostu
chce żebyś wiedział.
-Julka nie wiem co powiedzieć... Jesteś pewna, że to moje?-
Spytał patrząc mi w oczy, jak by chciał z nich wyczytać czy nie kłamię.
-Jestem.
-Chce testów.
-Nie ma sprawy, po urodzeniu dziecka zrobimy takie testy.
-Nie zrozum mnie źle, ale jest dużo takich dziewczyn, które chcą mnie złapać na dziecko.
-Wiem Andrzej zdaję sobie z tego sprawę...
Tak naprawdę, moje myśli były całkowicie sprzeczne z tym co powiedziałam Andrzejowi, ale po prostu mnie zamurowało... Nie wydawał się być takim ignorantem?
Nie odzywałam się ani ja ani on, nie raczył zapytać o samopoczucie czy cokolwiek. Bez dłuższego zastanowienia postanowiłam wymiksować się z tej chorej sytuacji i szczerze mówiąc żałowałam, że w ogóle się z nim spotkałam.
Pożegnałam się z nim bezuczuciowym "cześć". Tłumacząc, że mam coś ważnego do załatwienia na mieście.
tak naprawdę po prostu pojechałam do jeszcze swojego mieszkania. Jak to kobieta, mogę udawać silną ale to wszystko mnie mnie tak najzwyczajniej przerosło. Mam dwadzieścia jeden lat i całą karierę przed sobą, aż tu nagle jedna noc z panem Chce Testów i wszystko poszło w las. Niech go szlag!
Po mojej buzi zaczęły spływać słone łzy, byłam tak bardzo tym wszystkim wręcz zgnieciona iż nie potrafiłam się uspokoić i raz po raz wstrząsał mną okropny szloch. Byłam ogromnie wdzięczna Gosi za to co dla mnie robi ale w takiej sytuacji moim wsparciem powinien być facet, nie totalny dupek i ignorant lecz facet, który boi się odpowiedzialności. Dodatkowo te słowa wypowiedziane tak jak bym była jakąś łatwą panienką.
Zasnęłam skulona na kanapie.
W tak niewygodnej pozycji przebudziłam się ok godziny 24 i poszłam wziąć szybki prysznic po czym położyłam się do tym razem już wygodnego łóżka.
Zwykle pobudka ze świadomością błogiego leniuchowania jest bardzo przyjemna, lecz moja nie była. Od razu przypomniałam sobie iż lada dzień będę musiała opuścić moje lokum.
To wszystko nie tak, bardzo cholernie okropnie nie tak! Miało być całkiem inaczej, jeszcze jako nastolatka wyobrażałam sobie moje idealne życie: najpierw siatkówka, później chłopak który okaże sie tym jedynym a później dziecko. A tak nie mam nic, no może oprócz dziecka. Tak naprawdę jestem na siebie okropnie zła bo gdzieś tam daleko i bardzo podświadomie wiem, że moje teraźniejsze problemy spowodowane są właśnie nim. Ale przecież nie mogę tak myśleć, energicznie potrząsam głową i wstaje z wygodnego łóżka nakładając na siebie ciepły puszysty szlafrok ponieważ jest mi wyjątkowo zimno.
Nie odzywałam się ani ja ani on, nie raczył zapytać o samopoczucie czy cokolwiek. Bez dłuższego zastanowienia postanowiłam wymiksować się z tej chorej sytuacji i szczerze mówiąc żałowałam, że w ogóle się z nim spotkałam.
Pożegnałam się z nim bezuczuciowym "cześć". Tłumacząc, że mam coś ważnego do załatwienia na mieście.
tak naprawdę po prostu pojechałam do jeszcze swojego mieszkania. Jak to kobieta, mogę udawać silną ale to wszystko mnie mnie tak najzwyczajniej przerosło. Mam dwadzieścia jeden lat i całą karierę przed sobą, aż tu nagle jedna noc z panem Chce Testów i wszystko poszło w las. Niech go szlag!
Po mojej buzi zaczęły spływać słone łzy, byłam tak bardzo tym wszystkim wręcz zgnieciona iż nie potrafiłam się uspokoić i raz po raz wstrząsał mną okropny szloch. Byłam ogromnie wdzięczna Gosi za to co dla mnie robi ale w takiej sytuacji moim wsparciem powinien być facet, nie totalny dupek i ignorant lecz facet, który boi się odpowiedzialności. Dodatkowo te słowa wypowiedziane tak jak bym była jakąś łatwą panienką.
Zasnęłam skulona na kanapie.
W tak niewygodnej pozycji przebudziłam się ok godziny 24 i poszłam wziąć szybki prysznic po czym położyłam się do tym razem już wygodnego łóżka.
Zwykle pobudka ze świadomością błogiego leniuchowania jest bardzo przyjemna, lecz moja nie była. Od razu przypomniałam sobie iż lada dzień będę musiała opuścić moje lokum.
To wszystko nie tak, bardzo cholernie okropnie nie tak! Miało być całkiem inaczej, jeszcze jako nastolatka wyobrażałam sobie moje idealne życie: najpierw siatkówka, później chłopak który okaże sie tym jedynym a później dziecko. A tak nie mam nic, no może oprócz dziecka. Tak naprawdę jestem na siebie okropnie zła bo gdzieś tam daleko i bardzo podświadomie wiem, że moje teraźniejsze problemy spowodowane są właśnie nim. Ale przecież nie mogę tak myśleć, energicznie potrząsam głową i wstaje z wygodnego łóżka nakładając na siebie ciepły puszysty szlafrok ponieważ jest mi wyjątkowo zimno.
Trochę mnie tu nie było...;/
Ale nie chciałam, żeby było jak w typowym opku, gdzie siatkarz się dowiaduję, jest happy i wgl...
Ale chyba mi nie wyszło;/ Ale dodaję to coś, żeby nie było że was opuściłam!;x
Rozdział krótki za co przepraszam! Ogólnie masakra;/
Lolkaa
niedziela, 4 maja 2014
Wpadka 3
Gdy wreszcie określony czas minął, mogłam zobaczyć
wynik. Podniosłam testy i mnie zatkało, dwa były
negatywne a 1 pozytywny. Nie wiedziałam co myśleć, jak najszybciej się tylko
dało odszukałam w moim telefonie numer do mojej Pani ginekolog i umówiłam się
na wizytę. Wolny termin był dopiero za 3 dni, ale powiedziałam że to ważne i
zgodziła się mnie przyjąć dziś o 10. Więc do wizyty została mi nie cała
godzina, szybko zaczęłam się zbierać. Moją twarz przykryłam dość mocnym
makijażem chcąc zatuszować zmęczenie po nieprzespanych nocach. Po chwili siedziałam już w moim białym volvo
C3 i jechałam na wizytę. Ręce nie
miłosiernie mi się pociły, a nogi miałam jak z waty. Sama się sobie dziwię jak
ja dojechałam do tej przychodni, nie powodując żadnego wypadku. Po wejściu do przychodni poinformowano mnie,
że jakaś Pani ma wizytę a ja zaraz po niej. Czas nie miłosiernie mi się dłużył,
a w mojej głowie krążyło pytanie „A co jeśli jestem w ciąży?” Jedno jest pewne,
że jeśli jestem to ojcem jest Andrzej... Ale jak ja mu powiem? Czy w ogóle mu
powiem? Ale zaraz sama siebie zganiłam bo przecież jeszcze nic nie wiadomo!
Po chwili przyszła moja kolej, wytłumaczyłam Pani doktor co
mnie sprowadza i wspomniałam o tych 3 nieszczęsnych testach, słowa lekarki mnie
nie pocieszyły gdyż stwierdziła, że jeśli 1 coś wykazał można już coś
podejrzewać... Po zrobieniu wszystkich badań czekałam na korytarzu na wyniki.
-Pani Julio zapraszam- Powiedziała Pani doktor.
Po chwili siedziałam już na plastikowych krześle naprzeciw mojej
lekarki.
-Gratulację jest Pani w 3 tygodniu ciąży, dlatego nawet
dziwię się, że 1 test coś wykazał. Zaraz
przepiszę Pani jakieś witaminy, a i pracuję gdzieś Pani?
-Tak jestem siatkarką.
-To musi Pani zrezygnować od razu z treningów, zaraz napisze
Pani zwolnienie.
-Dobrze.
Po wypisaniu wszystkich recept i zwolnienia mogłam już
wyjść. W samochodzie zaczęłam płakać, tak o z bezsilności. Przecież nie usunę
tego dziecka, ale też nie powiem Andrzejowi, przecież pomyśli że go wyrwałam na
dziecko... Po chwili uspokoiłam się i
udałam się na halę. Trenera jeszcze nie było, bo trening dopiero za 2 godziny, więczwolnienie zostawiłam u dziewczyn w biurze. Potem udałam się do apteki po witaminy i na zakupy, które nie były już tak małe, gdyż planowałam się zaszyć w
mieszkaniu na parę dobrych dni. Zmęczona opadłam na kanapę i znów z moich oczu
popłynęły łzy, nie wiedziałam co zrobić ze swoim życiem... Do tego rodzice od 2
lat siedzą w Niemczech, więc na nich też
nie mogę liczyć.
Wszystkie dni były takie same, co dziennie płakałam... Do
tego zaczęły pojawiać się u mnie jakieś humorki i zachcianki ciążowe, bo kto
normalny zje 2 paczki żelków na raz i popiję 3 jogurtami? No właśnie...
Moje „żuczkowanie” przerwał dzwonek do drzwi, chcąc nie
chcąc musiałam iść otworzyć.
-Siema, witam młodą mamę!- Rzuciła Gośka wchodząc.
-Tsa.
-Oj młoda nie przejmuj się! W ogóle jak ty wyglądasz? Stare
dresy, rozciągnięta i ubrudzona bluzka, w kapciach w misie beż makijażu?
-A co zabronisz?!
-O widzę, że ktoś tu ma już jakieś humorki- Powiedziała
wieszając swoją kurtkę na wieszaku.
-Gosia, jak ja mam być szczęśliwa jak jestem w ciąży, bez
pracy, bez dochodów przecież klub nie będzie mi płacił skoro nie gram, to tego
pewnie mi mieszkanie zabiorą bo też klubowe!- Powiedziałam
prawie płacząc.
-Juluś o nic się nie bój, gadałam już z Rafałem jak tylko
dostaniesz wypowiedzenie wprowadzasz się do nas! A o pieniądze się nie bój, po
za tym jest jeszcze ojciec dziecka...
-Taa ojciec dziecka... – Rzuciłam.
-Nawet mi nie mów, że nie masz zamiaru mu powiedzieć?
-Gosia sama nie wiem...
-Dobra Jula robimy tak, ty teraz wskakujesz pod prysznic
ogarniasz się, malujesz i takie tam, a ja robię Ci porządne śniadanie i kawę yy
to znaczy herbatę.
-A po co?
-No jak to po co?! Gramy dziś mecz! Ktoś musi nas wspierać
za bandami!
-Gosia ja nie wiem czy to dobry pomysł- Rzuciłam zniechęcona.
-Ale ja wiem! Marsz do łazienki!
Po moim ogarnięciu się, które do najszybszych nie należało,
zjadłam kanapki przygotowane przez Gośkę i udałam się z nią na halę.
Wszyscy mi gratulowali a ja udawałam, że jestem szczęśliwa, tak naprawdę chciało mi się ryczeć, po prostu robiłam dobrą minę do złej gry...
Mecz rozpoczął się, ja siedziałam za bandą reklamową z
paczką paluszków, batonem i sokiem pomarańczowym, tak Gosia zadbała o mój
ekwipunek.
Andrzej
Wróciłem potwornie zmęczony po treningu, jedyne na co się
zdobyłem to włączenie telewizora i zamówienie pizzy. W telewizji mimo, że płacę
najdroższy abonament jak zwykle nic nie było, więc postanowiłem zostawić na
Polsacie Sport, właśnie w tej chwili leciał tam jakiś mecz Orlen ligi, nigdy
nie przepadałem za kobiecą siatkówką, ale nie miałem już siły szukać dalej.
I właśnie w tedy kamerzysta pokazał JĄ. Tak była to Julka od
razu ją rozpoznałem. I w tedy zabrzmiał głos komentatora, który to odbijał się
jeszcze długo echem w moich uszach, a mianowicie zdanie „O a tu właśnie siedzi
przyjmująca Łodzianek, która to chwilowo zawiesiła karierę z powodu ciąży”. Nie
wiedziałem co mam myśleć, jeszcze przez długi czas słyszałem słowa
wypowiedziane przez Pana Wojtka.
Taaadam! :D
HAha i jak się podoba? :)
Czyta wgl ktoś? Jest sens pisać? :>
Jak byście chcieli by to się dalej potoczyło? :D
Buziaki Lolkaa:*
sobota, 3 maja 2014
Wpadka 2
Koło godziny 13 byłam już w swoim mieszkaniu. Byłam na
siebie okropnie zła! Jak ja mogłam z obcym
facetem iść do łóżka?! No dobra nie kompletnie obcym, bo zaraz po obudzeniu
zorientowałam się kim on jest i że jest on siatkarzem Skry. Na szczęście on mnie nie poznał,
może nie ogląda Orlen ligi? Ale to dobrze. W mojej głowie jeszcze długo panował
mętlik, ale na moje szczęście zegar wskazywał godzinę 16 co oznaczało, że za
pół godziny mam trening. Szybko coś zjadłam, spakowałam torbę i udałam się na
halę. Po drodze jak zwykle wstąpiłam po Gosię i razem spacerkiem udałyśmy się
na trening.
-Gośka jak to się stało, że ja wczoraj wyszłam z tych
facetem?- Spytałam z kwaśną miną.
- Juliś wybacz nie mam pojęcia, wszyscy się zmyli koło 2 i
ja z Rafałem też... Dziewczyny twierdziły, że wyszłaś z kimś.
-Ehhh.
- Ej młoda kiedy się wyszalejesz jak nie teraz? Na starość?
- Teraz, teraz, tylko szkoda że z całkiem obcym facetem-
Rzuciłam kręcąc głową.
-Oj tam, a przynajmniej wart był zarwania nocy?- Spytała
Gocha śmiesznie poruszając brwiami.
-Żebym ja to jeszcze pamiętała- Powiedziałam śmiejąc się.
-Hahaha, to nie źle zapiłaś!
-Bardzo śmieszne- Mówiąc to wystawiłam język.
Po chwili byłyśmy na hali. Trener jak zwykle dał nam nie zły
wycisk, ale to dlatego, że już jutro jedziemy do Piły na mecz. Zmęczona
wracając do domu wstąpiłam jeszcze do sklepu po parę rzeczy na kolację i na
jutrzejszą podróż.
Od tego „incydentu” minęło 3 tygodnie. My gładko wygrałyśmy
z Naftą Piłą i aktualnie w tabeli plasujemy się na 4 miejscu!! Co nas bardzo
cieszy, bo wiadomo, że nasz zespół nigdy nie należał do najlepszych. Dziś zwolniłam się z połowy treningu, gdyż źle
się czułam. Podczas ataków zaczęło mi być niedobrze i kręciło mnie się w
głowie. Nawet Michał- nasz fizjoterapeuta
mnie odwiózł do domu, z czego byłam bardzo zadowolona gdyż nie wiem czy byłabym
wstanie dojść do domu...
W mieszkaniu od razu udałam się do sypialni by się położyć.
Niestety kolejny 3 dni były takie same, co rano biegałam do toalety by oddać
całą zawartość mojego żołądka, na treningi nie chodziłam bo nie byłam wstanie,
trener nie był zadowolony, ale rozumiał że jestem chora. 5 dnia zaczęło mi się
coś nie podobać, okres mi się spóźnia, na na grypę żołądkową to za długo... Nie
to nie możliwe. Szybko się ogarnęłam i udałam się do najbliższej apteki. Z 3
testami w ręku wkroczyłam do mieszkania, a
potem do łazienki. To było najgorsze 5 minut w moim życiu. Gdy wreszcie
określony czas minął, mogłam zobaczyć wynik.
Podniosłam test i...
I... dowiecie się jutro ;D błahahah
I jak myślicie? ^.^
Następny jutro! A co długi weekend to Lolkaa szaleję! :D
Niezbyt zadowala mnie ten rozdział;/ Noi przepraszam, że taki krótki!
Kochani komentujcie bo wiecie, że dopiero zaczynam i jest to dla mnie bardzo ważne!
A noi inf. na tt ewentualnie na blogach! Chętni pisać! :)
A noi inf. na tt ewentualnie na blogach! Chętni pisać! :)
Buziaki Lolkaa:**
czwartek, 1 maja 2014
Wpadka 1
Powoli docierały do mnie promienie słońca, które to za
wszelką cenę chciały się dostać do pokoju. Głowa nie miłosiernie mnie bolała,
do tego w moich ustach panowała Sahara. Z wielkim trudem zaczęłam podnosić
powieki. Powoli zaczęłam lustrować
wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Dziwne. Chciałam się podnieść
z łóżka, ale coś mi to uniemożliwiło, a mianowicie była to czyjaś ręka.
Znów podniosła moją obolałą głowę , koło siebie zobaczyłam
kompletnie obcego faceta.
-O ja pierdole- Mruknęłam sama do siebie będąc kompletnie
zdziwiona. Za wszelką cenę próbowałam
sobie przypomnieć co ja tu robię i do cholery kim jest ten facet. Wczoraj
musiałam nie źle zabalować!
Nagle facet zaczął się przebudzać, a ja nie wiedziałam jak
się zachować. Jego powieki zaczęły się
podnosić, aż wreszcie przybrały normalny stan, przetarł jeszcze oczy i w tedy
jego wzrok spotkał się z moim.
-Cześć- Kiwnął do mnie głową. Moje usta rozchyliły się aby
coś powiedzieć, ale właśnie w tedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie
wiem co ja mam mu powiedzieć. Chłopak po chwili wstał i zajął się szukaniem
swoich bokserek, które po chwili ubrał. Na podłodze walało się pełno ubrań, moich
jak i jego. Chwyciłam kołdrę by po
chwili się nią owinąć i wstać.
-Wczoraj bardziej byłaś rozmowniejsza- Chłopak zaśmiał się.
-Kurwa nic nie pamiętam, więc z łaski swojej daruj sobie!- Warknęłam
wściekła.
-Dobra, dobra spokojnie. Łazienka jest na wprost, idź się odśwież,
a ja Ci później wszystko wyjaśnię.
Chwyciłam swoje rzeczy i z nimi w dłoni udałam się do
łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic,
który to trochę zniwelował ból głowy. Ubrana w ciuchy, które to miała wczoraj na
sobie wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni gdzie słychać było czyjeś
kroki.
-O już jesteś, siadaj już podaję jajecznicę.- Rzucił chłopak
przekładając śniadanie na talerze.
-Dziękuje, ale nie jem śniadań.- Skrzywiłam się lekko- Mogę
prosić o wodę?- Spytałam nie pewnie.
-Pewnie, już Ci daję, a z tym śniadaniem to na pewno nie
chcesz?- Spytał nalewając mi wody do
szklanki.
-Na pewno .
-Pamiętasz już coś? –Spytał jedząc swoje śniadanie.
-No coś sobie tam przypomniałam... Spotkaliśmy się na
imprezie, ty byłeś tam z kumplami, dalej to już nic zbytnio, coś mi się tam
przejaśnia jak razem wychodziliśmy... A noi masz na imię Adrian, tak?
-No to jest już dobrze, tak byłem na tej imprezie z
kumplami, i spotkaliśmy się przy barze, potem razem tańczyliśmy i wgl a dalej
to już pamiętasz, że wyszliśmy... A ja mam na imię Andrzej.
-No tak przepraszam...
-Julka ja nie chciałem Cię wykorzystać, obydwoje byliśmy
pijani...
-Wiem, wiem. No nic ja będę się zbierać, to na razie!-
Rzuciłam wstając z krzesła i udając się po mój płaszcz, który to wisiał w przed
pokoju.
Andrzej odprowadził mnie do wyjścia i po krótki „No cześć” mogłam
iść ulicami Bełchatowa, którymi to udałam się na stację kolejową, by potem móc
jechać do siebie do Łodzi.
Powracam z nowym siatkarskich blogiem, od dawna miałam go już w głowie, ale nigdy nie było czasu... Dziś dokończyłam 1 rozdział i oto jestem! :D Tęskniłam za siatkarską tematyką...
Dużo z tego rozdziału nie wiecie bo jest on 1 ,ale mogę obiecać,że będzie się działo ^.^
Kiedy następny? Nie mam pojęcia ;c Dopiero zaczynam więc nie ustalę na razie dni dodawania...
No ale mam nadzieje,że moja 1 się spodobała i będziecie wpadać tu? :D
Liczę na komentarze czy się podoba, gdyż nie ukrywam jest to dla mnie bardzo ważne...
Do następnego Lolkaa ;')
Bohaterowie
Bohaterowie
Julia Gawryńska, 21 letnia siatkarka Budowlanych Łódź.
Andrzej Wrona, 26 letni siatkarz PGE Skry Bełchatów i Reprezentacji Polski.
I
Mały słodziak.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
I mały słodziak kilka lat później.
Igor, Aleksander Gawryński.
Subskrybuj:
Posty (Atom)