poniedziałek, 28 lipca 2014

Wpadka 12

Szef przekazał mi, że Anna sprawdziła się w swojej roli i postanowił ją zatrudnić, co za tym idzie będę pracować na pól etatu, tak jak ona. Nie powiem, żebym była zadowolona, bo wiadomo pół etatu- mniej pieniędzy.

                     3 miesiące później  
 Cholernie tęsknie za Andrzejem, mały tak samo. Mały potrafi przegadać z Andrzejem po 3 godziny dziennie na skypie. Nie długo w Anglii jest długi weekend, więc korzystając z okazji dłuższego wolnego, postanowiłam, że zrobimy Andrzejowi niespodziankę i przylecimy do Polski, oczywiście wcześniej uprzedzając moją małą gadułę, aby na pewno nie wygadała się ojcu co do naszych planów. Andrzej najbliższy mecz ma w środę, więc powinien być w Bełchatowie. Jak niespodzianka, to niespodzianka ! Moi rodzice niebyli z tego pomysłu zadowoleni, wciąż są uprzedzeni co do środkowego. Udało mi się ubłagać tatę by odwiózł mnie i Igora na lotnisko, gdzie mieliśmy bezpośredni lot do Łodzi, a potem autobusem do Bełchatowa. Ciągnąc naszą małą walizkę weszłam z Igorem do windy. Jadąc windą już widziałam zdziwioną minę Andrzeja na nasz widok. Moja mała gaduła też już nie mogła się doczekać spotkania z ojcem. Po chwili staliśmy pod drzwiami środowego, a mój syn właśnie nacisnął dzwonek do drzwi. Po chwili usłyszeliśmy czyjeś kroki, po chwili drzwi zostały otworzone, a przed nami stała Andrzej.
-Tata!- Pisnął mój syn i znalazł się zaraz koło Andrzeja, wciąż zdziwiony Andrzej wziął małego na ręce. 
-Yy, Julka co wy tu robicie?- Spytał wciąż zdziwiony środkowy.
-Mam długi weekend, więc zrobiliśmy Ci niespodziankę!- Powiedziałam z wielki uśmiechem.- Nie cieszysz się? -Spytałam wciąż przyglądając się środkowemu. 
-Nie cieszę, się cieszę, po prostu jestem zaskoczony.
-Kochanie, z kim rozmawiasz?- Spytała ruda dziewczyna pod chodząc do Andrzeja.
-Yyy kochanie, to jest Julka, a to- Tu środkowy wskazał na naszego syna, który wciąż znajdował się na jego rękach- Igor, mój syn. Pamiętasz mówiłem Ci o nich?
-A tak, tak. Andżela, miło mi poznać- Ruda wyciągnęła do mnie rękę, a ja będąc wciąż w szoku uścisnęłam ją.
-Julka. 
-Kochanie nie będziemy przecież stać na korytarzu. Proszę wejdźcie- Ruda ruchem ręki wskazała byśmy weszli do mieszkania. - Przepraszam was, ale ja muszę lecieć na zajęcia, bo dojechać jeszcze do Łodzi muszę. Miło było poznać- Ruda posłała mi uśmiech.- Pa, będę koło 18- Dziewczyna złożyła pocałunek na ustach środkowego.
-Fuuuj!- Mój syn z niesmakiem pokręcił głową.- Ruda tylko się zaśmiała i opuściła mieszkanie środkowego.
- Chodźcie dalej. Może głodni jesteście?- Spytał środkowy wchodząc do kuchni. 
-Ja bardzo!!- Andrzej od razu wziął się za robienie kanapek.
-Igor mógłbyś iść do salonu coś pooglądać?- Spytałam syna, zajadającego się kanapkami.
-No dobra.
-To chodź, ja Ci pokażę jak włączyć- Rzucił Andrzej udając się do salonu. Po chwili środkowy wrócił do kuchni zamykając do niej drzwi.
-Julka to nie tak... Ja do niej nic nie czuję, ale zrozum jesteśmy ze sobą 2 lata... 
-Andrzej mnie to nie obchodzi.- Powiedziałam wychodząc z kuchni- Igor idziemy.
-Mamo, a nie mogę zostać z tatą?
-No dobra, Andrzej napiszę Ci gdzie masz go podrzucić, bądźcie najpóźniej o 20!
-Okej, nie ma sprawy! To co mały o 12 jedziesz, że mną na trening?
-Tak, tak!
-Nie będzie to problem?- Spytałam.
-Nie.
Po wzięciu walizki i złożeniu całusa na czułku mojego syna, udałam się w poszukiwaniu wolnego pokoju w hotelu. Na szczęście znalazłam w Bełchatowie wolną dwójkę w hotelu. Po wcześniejszym zameldowaniu się udałam się do pokoju, gdzie napisałam Andrzejowi gdzie ma przywieść małego. Dopiero w pokoju hotelowym dałam upust swoim emocją. Byłam rozczarowana zachowaniem Andrzeja, nie tego spodziewałam się przyjeżdżając tu. Czułam się zdradzona? Chyba tak, chyba żyłam w nadziei, że my możemy kiedyś być ze sobą. Tak po prostu leżałam na jednym z łóżek i płakałam. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam za moją długą nie obecność ;( Chciałam was poinformować, że do końca bloga zostało 2-3 rozdziały licząc z epilogiem. 
Kochani pod ostatnim rozdziałem pojawiło się 42 KOMENTRARZE<3 Nawet nie wiecie jaką mi to sprawiło radość *.*
DZIĘKUJĘ SKARBY!!:*  
Chciałabym by wszyscy dalej komentowali tak jak pod ostatnim rozdziałem, ale wiem że nie którzy należą do leniwców i im się nie chce;c 
Ale kochani proszę jeden komentarz, a tyle motywacji! ;)
Buziaki Lolka;**


sobota, 19 lipca 2014

Wpadka 11

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytaj notkę pod rozdziałem ;)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziły mnie całusy składane na moim obojczyku.  Zegar wskazywał 4:40.
-Mmm, czemu nie śpisz?- Spytałam przeciągając się.
-Tak sobie myślę czy po tym no wiesz... Czy coś zmieni się i będę dla Ciebie kimś jeszcze oprócz tatą Igora? -Spytał siatkarz zakładając mi za ucho niesforny kosmyk włosów.
-Andrzej nie wiem. Wylądowaliśmy już 2 raz w łóżka tak naprawdę nie znając się... Dopiero mieliśmy okazję trochę poznać się przez te 2 tygodnie twojego pobytu tu. Ale wiem jedno strasznie ciągnie mnie do ciebie- Powiedziałam wtulając się w niego- A co do reszty czas pokażę...
-Julcia a jest szansa, że może kiedyś, nie mówię że dziś czy za miesiąc, ale ze kiedyś wrócicie do kraju?
-Andrzej szansa zawsze jest, ale mam tu rodziców, Igor ma przedszkole, a ja pracę. Całe życie grałam w siatkówkę, niby mam studia, ale wiesz jak jest z pracą w Polsce.
-A nie chciałabyś kiedyś wrócić na boisko?
-Chciałabym, ale jest Mały, nie chce być mamą na pól gwizdka, a po za tym kto by nim się zajmował jakbym ja grała? Sam dobrze wiesz, że jak nie trening to wyjazdowy mecz i mało jest czasu, a on musi mieć choć jednego z rodziców na dłużej.
-Masz rację. Kicia, wiesz że ja mam o 10 samolot.
-Wiem, niestety- Powiedziałam smutna.

O 9:30 byliśmy już na lotnisku, po czułym pożegnaniu Andrzej wsiadł do samolotu do Polski, a ja udałam się do domu.
-Mama,mama!- Słyszałam wesoły pisk Igora, który to znalazł się przy mnie zaraz po otworzeniu przeze mnie drzwi.
-Cześć Skarbie- Mówiąc to wzięłam małego na ręce i udałam się z nim do kuchni, gdzie przebywała moja mama.
-Cześć mamuś
-Cześć i jak było?
-Zarąbiście- No co tu przecież nie skłamałam?!
-To fajnie. Co powiecie na to bym upiekła szarlotkę? Spytała moja mama zawzięcie czegoś szukając.
-Tak, tak!!!- Mój synek wydał z siebie okrzyk radości.
-To już zabieram się do roboty.
-A co byś powiedział jakbym zabrała Cię na duże lody? - Spytałam schylając się do syna.
-Ale takie duże, duże?- Spytał mój syn, a jego źrenicę rozszerzyły się.
-Takie wielgaśne i do tego z bitą śmietaną i wszelakimi sosami!
-Łiii , tak, tak- Mój synek zaczął śmiesznie podskakiwać.
-To mamo my idziemy, wrócimy na obiad- Powiedział i udałam się po buty dla mojego syna.- Mamo a dałaś mu leki?- Na szczęście Mały leki ma zażywać przez 2 miesiące, a później mamy je odstawić.
-Skarbie nie martw się, mały dostał je zaraz po śniadaniu.
 Chwilę później siedzieliśmy w naszej ulubionej lodziarni zajadając się pysznymi lodami. Gdy ja już kończyłam mojego loda, a mój syn dzielnie walczy ze swoją porcją rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Andrzej. Ja zamieniłam z nim kilka słów, a mianowicie dowiedziałam się, że doleciał i jest właśnie w mieszkaniu, bo potem Igor zaczął się strasznie dopominać o rozmowę z Andrzejem i musiałam przekazać telefon Małemu. Igor opowiadał dosłownie wszystko Andrzejowi, zaczynając od tego jaką bajkę oglądał przy śniadaniu kończąc na tym że nie może się doczekać gdy znowu pobawi się z siatkarzem. Chłopaki gadali ponad 10 minut, mimo moich upomnień co do wysokości rachunku siatkarza.
Po zakończeniu rozmowy udaliśmy się spacerkiem do domu na obiad.


Dziś jest tak bardzo znienawidzony przez wszystkich poniedziałek, mój zegarek brutalnie budzi mnie o 6;30. Czas wracać do pracy. Po miesiącu bycia na zwolnieniu, tak załatwiłam sobie takowe i na opiekuńczym. Na szczęście ten rozdział już jest zamknięty i mój synek jest zdrowy. Niechętnie podnoszę się z łóżka i udaję się do łazienki w celu doprowadzenia się do stanu, w którym będę mogła pokazać się ludziom. Potem wbijam się w tak nie wygodną garsonkę i szpilki. Przed opuszczeniem domu opatulam moje syna kołdrą. Igor co noc po obudzeniu się w nocy dzielnie maszeruję do mojego łóżka.  Na ten miesiąc mojej nie obecności do pracy została przyjęta Anna, bo jak to mówią bez sekretarki ani rusz. Zaraz po wejściu do mojego miejsca pracy ukazała mi się postać Anny, a ja zostałam wezwana do szefa. Co ona tu robi? Od razu mam iść do szefa? Pełna obaw udaję się do gabinetu szefa.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdziału nie będę komentować... ;c
Ale nie o tym dziś!

 Kochani miało być min. 20 komentarzy, było 33!!!
Dziękuję Misie, Kocham was<3
Jak zobaczyłam tą liczbę to z moich oczu popłynęły łzy*.* A i pozdrawiam dziewczyny, które robiły spam, buziaki laski;***
Nie wiedziałam, że was tyle tu jest... ;o
Tak mi miło na serducho się zrobiło! *.*
Kochani, ale mam do was jedną jeszcze prośbę!~ Żeby każdy czytający ten rozdział zostawił tu kom. choć maciupenki, chce wiedzieć ile was tu jest naprawdę... bez spamu ;D
Proszę! 
Rozdział z małym obślizgiem, ale kurde dodałam 10 wpadkę około 1 w nocy wstaję o 12 patrzę a tu 20 parę kom. dziś jest już ponad 30! I takie wtf nawet nie byłam przygotowana na takie coś i nie wiedziałam co napisać i nie miałam też czasu;c Ale dziś już dodaję trochę dłuższy ;) Ale co do rozdziału... BRAK KOMENTARZA...

Spełnijcie moją prośbę Miśki, proszę to dla mnie ważne!
Lolkaa;)

czwartek, 17 lipca 2014

Wpadka 10

Tak jak Pani doktor powiedziała, chłopaki mogli już po tygodniu wyjść ze szpitala. Oczywiście Igorowi muszę robić jeszcze badania kontrolne, by kontrolować czy wszystko dobrze. Andrzej do Polski leci już jutro, bo i tak dużo treningów i meczy opuścił. Mały nie był  z tego zadowolony, bardzo przywiązał się do niego przez ten czas. Szczerze nie wiem czy to dobrze...Zaraz po wyjściu, że szpitala pojechaliśmy do domu moich rodziców gdzie moja mama przygotowała pyszny obiad. Moi rodzice wciąż mają za złe Andrzejowi to jak kiedyś nas potraktował. Dlatego też nie chcieliby Andrzej po wyjściu, że szpitala mieszkał u nas w domu i wynajęli mu pokój w hotelu. Sam zainteresowany mówił, że nic się nie dzieję i ze nawet im się nie dziwi, ale ja nie ukrywałam mojego niezadowolenia i nawet pokłóciłam się z nimi o to. Okej  zostawił mnie gdy byłam w ciąży i tak naprawdę dopiero teraz nami się zainteresował, ale jest w tym też moja wina. W sumie najpierw deklaruję, że jestem z nim w ciąży, a potem znikam na ponad 3 lata. Mógł przecież odebrać to jako wycofanie się z mojej deklaracji co do jego ojcowstwa. Andrzej wpadł do nas koło 18 by pożegnać się z małym. Oczywiście na końcu polały się łzy i Andrzej musiał obiecać, że będzie nas odwiedzać i że przeczyta mu dziś na dobranoc i poczeka aż uśnie. Gdy mały usnął Andrzej po dość chłodnym pożegnaniu przez moich rodziców został odprowadzony przeze mnie pod furtkę gdzie i my się pożegnaliśmy całusem w policzek. Mały sobie spał, a ja umówiłam się z koleżanką z pracy, która to miała mi przekazać jakieś dokumenty, gdyż od poniedziałku wracam do pracy. Moi rodzice o wszystkim wiedzieli i zgodzili się zaglądać do małego. Gdy byłam już gotowa do Anny poszłam zobaczyć czy u Igorka wszystko dobrze, oczywiście okazało się, że mały słodko sobie śpi i gdy miałam już wychodzić na kasliku obok łóżka zobaczyłam telefon Andrzeja. Postanowiłam pod rodzę mu go podrzucić. Tak więc wsiadłam do mojego Golfa i udałam się do hotelu, w którym mieszkał Andrzej. Po chwili jechałam już windą po czym udałam się pod drzwi pokoju 406.
- Co ty tu robisz? - Spytał Andrzej otwierając mi drzwi .- A i oczywiście wejdź.-Powiedział z uśmiechem i szerzej otworzył drzwi.
-Dzięki, przywiozłam Ci telefon bo zapomniałeś sklerotyku- Powiedziałam podając mu ów zapomniany przedmiot.
-O jacie, dzięki, jutro lecę a ja beż telefonu... No gratuluję Wronka- Rzekł Andrzej ze śmiechem kręcąc głową.
-To ja już będę się zbierać.
-A masz chwilę? Bo chciałem o czymś z tobą porozmawiać.
-No dobra, mów o co chodzi.-Powiedziałam siadając na łóżku.
- Bo wiesz, że jutro lecę już do Polski, noi chciałem się zapytać czy nie masz nic przeciwko temu, że powiem chłopakom, że mam syna?
-Andrzej prędzej czy później by musieli się dowiedzieć- Powiedziałam śmiejąc się.
- To się cieszę, ale ja też chciałbym was przedstawić moim rodzicom... W końcu muszą się dowiedzieć, że są dziadkami.- Rzekł Andrzej równie się śmiejąc.
-Okej, ale z tym drugim to jeszcze się zgadamy, bo ja teraz nie sądzę żebym dostała jakieś wolne w pracy, po tak długim urlopie.
-No pewnie.
-To ja już będę spadać, zadzwoń jak już dolecisz- Powiedziałam z uśmiechem udając się do drzwi. -Dobranoc- Powiedziałam nachylając się nad Andrzejem i dając mu całusa w policzek. Po czym zrobiłam coś czego sama kompletnie nie rozumiałam, z całą siłą wpiłam się w jego usta. Nasze usta współpracowały wręcz idealnie, a nasze języki toczyły ognistą wojnę o dominację. Po chwili drzwi zostały zamknięte na klucz, a my wolnym krokami wciąż się całując zmierzaliśmy w stronę łóżka. Andrzeja ręce spoczywały na moim tyłku, a ja próbowałam ściągnąć z niego koszulkę co ułatwił mi sam zainteresowany podnosząc ręce. Parę sekund później to samo stało się z moją koszulką przy pomocy Andrzeja. Usta Andrzeja teraz spoczywały na mojej szyi, a zwinę palce  uporały się też z moją spódniczką, a ja wciąż dzielnie majstrowałam przy jego guzikach u spodni, które to nie chciały ze mną współpracować, co powodowały wydobywanie się z moich ust siarczystych przekleństw. Siatkarz zaprzestał swoim czynnością i że śmiechem uporał się z moim "problemem". Po chwili ręce środkowego znalazły się na moich plecach zwinnie posuwając się do zapięcia mojego stanika, który to po chwili znalazł swoje miejsce na ziemi. Andrzej lekko mnie uniósł by po chwili ułożyć moje ciało na miękkiej pościeli. Jego usta badały strukture mojej szyi, a ręce pieściły moje piersi, by po chwili przenieść swoje usta z szyi  na mój dekolt i piersi. Gdy jego usta wciąż zostawiały mokre ślady na moich piersiach, poczułam jak jego ręka wślizguję się pod moje niebieskie figi. Z moich ust zaczęły wypływać nie kontrolowane już przeze mnie ciche odgłosy zadowolenia z tego co robi siatkarz. Po chwili środkowy zaczął zjeżdżać pocałunkami po moim tułowiu, a rękami zaczął ściągać ze mnie moje figi, które to po chwili podzieliły los stanika. Ja postanowiłam nie być gorsza i podobnie zrobiłam z jego bokserkami. Andrzej znów połączył nasze usta w namiętny pocałunek.
-Julka... na pewno?- Wychrypiał odrywając się od moich ust.
-Tak-Powiedziałam patrząc prosto w jego oczy.
Po chwili poczułam jak jego męskość wchodzi we mnie, na początku jego biodra pracowały wolno, ale po chwili przybrały szybkie tempo, po pokoju roznosiły się tylko nasze ciche jęki tłumione przez pocałunki. Gdy nasze usta znowu się połączyły poczułam jak biodra Andrzeja zostały zarzucone lekko w bok, ale siatkarz nie przestawał, po chwili i ja poczułam go w sobie, a przyjemnie ciepło wypełniało mnie od środka. W pokoju można było usłyszeć nasze nie równe oddechy.
-Zostań - Powiedział Andrzej próbując unormować oddech.
Nic nie odpowiedziałam tylko, rękę zaczęłam szukać moją spódniczkę, której to nie mogłam znaleźć.
-Czego szukasz?-Spytał Andrzej przyglądając się temu co robię.
-Spódnicy.- Po chwili siatkarz wychylił się z łóżka by potem podać mi odzienie, które tak zawzięcie szukałam. Z lewej kieszeni wyjęłam telefon i napisałam do Anny, że jednak dziś do niej nie przyjadę, a do mamy, napisałam że nocuję dziś u Anny bo robimy damski wieczór. Wiem, że nie powinnam jej okłamywać, ale co innego miałam jej napisać? Że przespałam się z Andrzejem i zostaję na noc z nim w hotelu? No właśnie...
-Zostaję- Powiedziałam odkładając telefon na kaslik i składając namiętny pocałunek na ustach środkowego.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 18+ , więc jeśli kogoś zdemoralizowałam to przepraszam! ;D haha ^.^
Rozdziału nie było dość długo, ale chyba wam to zrekompensowałam? ;D
Nie spodziewaliście się czegoś takiego...? ;>
Przyznam szczerze, że scena 18+ zawsze stwarzała mi duże problemy i dlatego długo ją pisałam...;/
Jak myślicie czy coś zmieni się coś po tej nocy? A może coś, a raczej ktoś powstanie? ^.^
Wgl jesteście tu jeszcze?
Będzie 20 komentarzy, to będzie nowy rozdział ;3
Lolkaa

wtorek, 8 lipca 2014

Wpadka 9

-Julka ja sobie nigdy nie wybaczę tego jak Ciebie, was potraktowałem. Na początku nie wierzyłem, myślałem, że jesteś jedną z tych które chcą złapać siatkarza na dziecko i ciągnąć od niego pieniądze, dlatego chciałem testów, ale ty potem tak szybko wyjechałaś i się nie odzywałaś, Julka ja naprawdę myślałem, że ty wyjechałaś bo boisz się wyników tych testów, myślałem że to nie moje dziecko... Julka naprawdę przepraszam- Powiedział Andrzej chwytając mnie za rękę.
-Andrzej nie przepraszaj, teraz to już nic nie zmieni... A i w tym wszystkim gdzieś jest moja winna, faktycznie mój nagły wyjazd mogłeś odebrać jako wycofanie się z deklaracji, że to ty jesteś ojcem.
- Julka ja już nie chce stracić z wami kontaktu, ja chce być choć w jakimś małym stopniu w życiu małego. Proszę obiecaj mi, że nie będziesz mi tego utrudniać?- Spytał przenikliwie patrząc na mnie.
-Nie Andrzej nie będę wam tego utrudniać.
Andrzej niestety musiał zostać poddany wszelakim badaniom i spędził noc w szpitalu, by przygotować go do jutrzejszej transfuzji. Ja też noc spędziłam w szpitalu, ale w sali 204 z moim synkiem, który też jest przygotowywany do jutrzejszego zabiegu. Mały od dawna śpi, a ja dzielnie siedzę przy jego łóżku, rodzice i tam przez 4 dni spędzali na zmianę noce w szpitalu, więc teraz moje kolej. Po za tym mój szkrab tak się stęsknił za mną, że nie odstępował mnie na krok. Niestety wieczorem musiał zostać podłączony do wszelakich urządzeń, które to mają w jakimś stopniu przygotować go do jutrzejszej transfuzji. Około 6 rano obudziła mnie Pani pielęgniarka, która to przyszła zmienić kroplówkę chłopczykowi, który leżał na sali z moim synem. Kręgosłup nie miłosiernie mnie bolał, po nocy spędzonej na krześle. Zanim Igor się obudzi postanowiłam udać się do automatu z kawą, która może do najlepszych nie należała, ale tak potrzebną mi ostatnio do funkcjonowania kofeinę posiadała. Mój syn punkt 8 był już na nogach, było mi bardzo przykro słyszeć i serce mi się krajało, jak mój syn usilnie prosił mnie o coś do jedzenia, a ja nie mogłam mu tego podać, gdyż do operacji musi przystąpić nadczo. Parę minut po 9 przyszła moja mama, która to wzięła sobie wolne, niestety tata takowego nie dostał, a strasznie martwił się o małego i dzwonił co chwilę pytając o Igorka. Ja korzystając z okazji, że moja mama jest przy małym udałam się na piętro niżej gdzie leżał Andrzej.
-I jak się czujesz?- Spytałam siadając na jednym z krzesełek obok jego łóżka.
-Dobrze, mów lepiej jak mały?
-Mały dobrze, tylko od rana głodny. Andrzej tak cholernie się boje...
-Julka wszystko będzie dobrze! Obiecuję Ci to!


Jest godzina 14;47 zabieg trwa przeszło już półtorej godziny, a ja umieram tu z nerwów. Moja mama jest tu ze mną, a tata lada moment ma do nas dojechać. Serce rozłamuję mi się na 1000 kawałków jak przypomnę sobie Igorka całego zapłakanego, proszącego żebym z nim była, łkającego że się boi... Lekarze pozwolili mi zostać na bloku do momentu aż mój syn całkowicie nie zostanie uśpiony. Nie życzę nikomu, aby musiał w nerwach czekać na jakieś wieści od lekarzy, modląc się aby operacja się udała i żeby osoba dla Ciebie najważniejsza, dla której oddałabyś życie była zdrowa.

Koło godziny 15 z bloku wyszła Pani doktor, która to poprosiła mnie do pokoju lekarskiego, aby przekazać mi wszystkie informację.
-Co z moim synem?
-Spokojnie Pani Julio, Pani synem dzielnie zniósł operację, tak samo jak jego tata. Jak dobrze pójdzie po tygodniu obydwoje dostaną wypisy do domu.
-Boże tak się cieszę- Powiedziałam wycierając rękawem łzy spływające po mojej twarzy.




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ufff od czego by tu zacząć? A może od tego, że nie usuwam/ zawieszam/ ani nic w tym stylu... Opowiadanie dalej trwa! Mam nadzieję, że się cieszycie? :)
Rozdział pisany na szybko, więc mogą być błędy, za które przepraszam, ale spałam dziś tylko 3 godziny, a że ten rozdział nie dawał mi spokoju i nie mogłam usnąć musiałam wstać z cieplutkiego i wygodnego łóżka i go napisać! A teraz już się zegnam bo padam ;/ 3 godziny snu to o wiele za mało;c Ale teraz mam nadzieję, ze usnę bez poczucia winy ;)
Tak, że komentujcie, bo bez waszych komentarzy nie będzie tego bloga, a ja zmyka spać ;)
Dobranoc Misie :**


Lolkaaa

wtorek, 1 lipca 2014

Informacja

Nie będę ukrywać, że to opowiadanie sprawia mi duży problem;/ Od dawna straciłam chęci i wenę do niego ;c Chwilowo zawieszam, ale czy nie usunę? Nie mam pojęcia ;( Kochani jest jeszcze opcja bym usunęła wszystkie rozdziały i zaczęła od początku tą samą historię z troszkę innymi rozdziałami, co sądzicie? Nie ukrywam, że rozdziały nie są takie jakie bym chciała, więc albo usuwam/ zawieszam/ lub toczę historie od nowa. Co wy na to?
Kochani naprawdę przepraszam! ;(


Lolkaa

czwartek, 19 czerwca 2014

Wpadka 8

-Julka, poczekaj!
-A na co kurwa mam czekać? Wolę być w Anglii z naszym synem robiąc co mogę by doszło do transfuzji, ale co Cię to obchodzi...
-Julka, proszę Cię. –Powiedział patrząc w dal.
-Andrzej w co ty nie możesz uwierzyć? Ty naprawdę myślałeś, że chce Cię złapać na dziecko- Kręciłam nie dowierzając jeszcze głową.
-Może chodźmy do mnie tam porozmawiamy na spokojnie. Jeśli chcesz?
-Dobra chodźmy.
Szliśmy w milczeniu, widziałam jak Andrzej mi się przygląda, czyżbym aż tak się zmieniła? A może próbuję coś „wyczytać” z mojego zachowania? Nie wiem i szczerze nie obchodzi mnie to, dla mnie ważny jest mój syn. Po jakiś 10 minutach byliśmy w mieszkaniu, w tym samym w którym to byłam raz, jeden jedyny raz, raz  z którego kiedyś załowałam, a teraz ten mój „raz” leży w szpitalu i czeka na mój powrót, raz którego kocham najmocniej na świecie, raz o którego tak cholernie się boję.
-Napijesz się czegoś?- Spytał Andrzej wchodząc do kuchni.
-Andrzej miejmy już to z głowy. Zgodzisz się na to oddanie krwi?
-Julka a jesteś pewna, że to... no że to mój syn? –Spytał bacznie mi się przyglądając.
-Tak jestem pewna, a po za tym przed transfuzją muszą i tak zrobić testy zgodności, więc to rozwieję twoje wątpliwośći. Andrzej proszę Cię raz jeden zrób to dla niego i znów możesz zniknąć z naszego życia... Andrzej Proszę- Powiedziałam łamiący się głosem.
-Dobrze zgadzam się.
-Naprawdę?
-Tak, ale pasuję iść do klubu i wyjaśnić im całą sprawę, bo trochę mnie tu nie będzie, więc jakieś wolne się przyda.
-Dziękuję.
-Robię to dla... W ogóle jak ona ma na imię?
-No tak... Igor, Igorek.
-Ładnie.
-Dzięki.
-Opowiesz mi coś o nim?- Spytał nalewając sobie wody.
-Myślę, że on sam najlepiej to zrobi, straszny z niego gaduła- Powiedziałam uśmiechając się na myśl o synie.
Andrzej wytłumaczył wszystko w klubie i  po długiej batali dostał wolne,no tak sezon trwa. Aktualnie znajdujemy się w samolocie do Anglii, skąd odbiera nas moja mama i jedziemy do szpitala gdzie jesteśmy umówieni z Panią doktor.
Na lotnisku tak jak było ustalone czeka na nas moja mama, która to zabija wzrokiem Andrzeja. Nie dziwię się jej. 20 minut później jesteśmy już w gabinecie Pani doktor.
-Jak rozumiem Pan jest ojcem dziecka?- Pyta notując coś.
-Tak- Odpowiadam za Andrzeja, który wciąż chyba nie był pewny tego wszystkiego.
-Dobrze to zaraz robimy badania, jeśli będą zgodne, transfuzja będzie robiona jak najszybciej.
Po zrobieniu badań wyniki były takie jakich się spodziewałam, była 100% zgodność. Andrzej jest ojcem Igora.
-Jestem ojcem...- Powiedział Andrzej w ciąż w to nie wierząc.
-A nie mówiłam.
-Zachowałem się jak palant... Nie wierzyłem Ci myślałem, że chcesz mnie naciągnąć, lecąc wciąż nie wierzyłem...
-A jednak, Andrzej ja nie wymagam byś był teraz tatą dla Igora, wystarczy że oddasz tą krew i my znikamy z twojego życia.
-Mogę zobaczyć małego?
-Tak, chodźmy bo pewnie nie może się doczekać.
Po chwili byliśmy pod salą 204 gdzie leżał mój syn i jeszcze jeden chłopiec.
-Mama!!- Mały zaraz po wejściu do sali znalazł się koło mnie tuląc się z całych sił.
-Cześć Skarbie- Powiedziałam kucając i całując mojego Skarba.
-Cemu Cię tak dlugo nie bylo? Wies jak tęsknilem? – Powiedział smutny.
-Wiem Skarbie, przepraszam, robiłam wszystko był byś już zdrowy.
-I bende?
-No pewnie Skarbie.
-A kim jest ten Pan? – O kurde Andrzej....
-Skarbie to jest Andrzej.
-Julka- Andrzej popatrzył na mnie groźnie.
-I jest twoim tatą- Dokończyłam ciszej.
-Naplawde?! – Krzyknął mały.
-Tak- Odpowiedział niepewnie Andrzej.
-Ale supel!! Mam tate!! A pobawis się ze mną?-  Spytał mały chwytając Andrzeja za dłoń i prowadząc do stolika z zabawkami.
Mały po jakiejś godzinie usnął, jest bardzo zmęczony. Operacją ma odbyć się jutro o 13.
-Masz fajnego syna...- Andrzej zmieszał się.- To znaczy mamy,  przepraszam, jeszcze nie mogę się do tego przyzwyczaić.
-Rozumiem. Mały Cię polubił.
-Ja jego też. Jest podobny do mnie...

-Wiem, niestety.
                                                                                                                                                                
Rozdział pisany na szybko, do tego jest późno dlatego za wszelakie błędy przepraszam! I za długi brak rozdziału też!!
Wgl jest tu ktoś jeszcze ze mną? Mam dla kogo pisać, bo chodzą mi myśli po głowie o zawieszeniu ;c

Lolkaa 

czwartek, 5 czerwca 2014

Wpadka 7

-Pani Julio mam dla pani niezbyt dobre wieści- Powiedziała Pani doktor po dostaniu wyników.
-To coś poważnego?- Spytałam z łzami w oczach.
-Czy Pani syn przechodził jakieś operację?- Ciągnęła Pani doktor przyglądając mi się bacznie.
-No tak, miał operowaną przepuklinę, ale to było jakieś półtora miesiąca temu. Przecież wszystko poszło dobrze.
-A jakiego była ona rodzaju?
-Moszna.
-A wie Pani, że taki zabieg wykonuje się najlepiej przed 1 rokiem życia malca?
-Tak wiem, ale Pan doktor, który też przeprowadzał tą operację przez długi okres czasu twierdził, że jest to przepuklina pępkowa i wystarczy, że będę ją prawidłowo uciskać i sama się schowa. Niestety tak się nie stało i dopiero nie dawno lekarz zaczął podejrzewać, że może być to przepuklina moszna i zdecydował się na operację. Pani doktor, ale nic nie będzie mojemu synkowi?
-A czy Pan doktor informował Panią o jakiś problemach pod czas operacji?
-Nie nic mi nie mówił.
-Prawdopodobnie podczas operacji doszło do krwotoku, Pani syn stracił około 30 procent krwi.
-Boże... Co z moim synem?- Spytałam cała we łzach
-Pani syn będzie musiał zostać jak najszybciej poddany transfuzji krwi, a co do tamtego lekarza, trafiła Pani na wybitnego specjalistę... Dziwne jest to, że dopiero po taki okresie czasu organizm zaczął informować o małej ilości krwi.
-Ale to był najlepszy lekarz z mieście!, Boże...- Powiedziałam wciąż płacząc.
-Ja nie chce go osądzać. On też jest człowiekiem wystarczy, że miał gorszy dzień, ale powinien Panią poinformować o komplikacjach.
-Pani doktor i co teraz będzie z Igorkiem?
-Pani Julio najpierw proszę się uspokoić, Pani syn też jest przestraszony, a widok zapłakanej mamy mu nie pomorze.  Proszę się uspokoić i iść do syna, na razie jest z nim pielęgniarka, ale mały ciągle płacze i pyta o Panią. Jaką  syn ma grupę krwi ?
-0Rh-  Mówię próbując się uspokoić.
-Zdaję sobie Pani sprawę, że znalezienie dawcy nie będzie łatwa?
-A ja nie mogę być dawcą?
-A jaką ma Pani grupę krwii?
-AB.
-Dawcą dla Pani syna może być tylko osoba o takiej samej grupie krwi co Pani syn. Ale jeśli nie Pani to ojciec musi mieć taką samą grupę jak syn. Może on?
-Nie mam z nim kontaktu...
-Oczywiście Pani syn zostanie wpisany na listę oczekujących, ale sama wie Pani...Radziłabym skontaktować się z ojcem malca.
Mój synek od 2 dni znajduję się w szpitalu, z rodzicami wymieniamy się tak aby nie zostawał sam, oczywiście na noc mały zostaję ze mną. Ja wzięłam sobie miesięczny urlop na żądanie i jutro lecę do Polski by porozmawiać z Andrzejem. Nie chce kontaktu z synem ok. Może nawet wciąż nie wierzyć, że to jego... Ale niech zrobi dla niego jedną, jedyną rzecz, potem znów może wracać do swojego idealnego życia...  Właśnie kończę pakować się do małej podróżnej torby i idę wymienić moją mamę w „dyżurze” nad Igorem.  O 20 mam samolot, dlatego umówiliśmy się z rodzicami, że o tej porze obydwoje zjawią się w szpitalu, ja pojadę z tatą na lotnisko a mama w tym czasie będzie z Igorem. Niestety nadszedł ten smutny moment pożegnania się z moim synkiem. To jest pierwsza nasza taka rozłąka, ale robię to właśnie dla niego. Nie wiem ile będę w Polsce, postaram się wszystko szybko załatwić z Andrzejem i jak najszybciej wrócić tu. Lot niemiłosiernie mi się dłużył,  mimo że trwał 3 godziny. Z Lotniska udałam się do hotelu ponieważ było już późno, więc i tak nie załatwiłabym nic z Andrzejem. Koło 5 rano obudził mnie telefon, dzwoniła moja mama, ale głównym rozmówcą był mój synek, który się stęsknił. Z tego co powiedziała mi moja mama całą noc płakał i pytał o mnie,dlatego dzwonili tak wcześnie, a mi aż serce mi się krajało!. Koło godziny 7 zaczęłam się zbierać, równo o 8 wyszłam z hotelu i udałam się na autobus, który to zawiózł mnie do Bełchatowa. Tak nic się nie zmieniło, Andrzej kolejne sezony spędził we Skrze. Na hali dowiedziałam się, że Skra ma trening o 10 więc miałam sporo czasu. Trening się chyba zaraz zacznie bo wszyscy się powoli schodzą, ja siedziałam sobie na ławeczce niedaleko hali z skąd miałam doskonały widok. Widziałam go. Ale postanowiłam, że porozmawiamy po treningu, ponieważ teraz będzie się spieszył. Nie mogła się na niczym skupić, tak bardzo chciałabym być w Anglii przy najważniejszym  dla mnie mężczyźnie. Po 2 godzinach zobaczyłam Go wychodzącego z hali jako pierwszego wraz z 2 innymi kolegami. Wstałam i podeszłam do nich.
-Andrzej możemy porozmawiać?- Spytałam stojąc naprzeciw nich.
-Yyy tak, chłopaki to cześć!- Powiedział, a jego towarzysze się oddalili po krótkich „cześć”
-Pamiętasz mnie?
-Tak... Julka czego ty ode mnie jeszcze chcesz?!
-Andrzej nie krzycz na mnie! Nie jestem tu z mojego widzimisię, ale z powodu naszego syna... Andrzej on jest chory rozumiesz potrzebna jest transfuzja, ja nie mogę być dawcą, ale ty już tak...
-Co?! Czyli to prawda, że to mój syn?
-Nie robię sobie jaja, żeby wyciągnąć od Ciebie kasę po ponad 3 latach... Do tego wymyślam nędzną historyjkę. Co ja sobie myślałam tu przychodząc?! – Powiedziałam odchodząc cała we łzach.
-Julka poczekaj!


  _________________________________________________________________________________
 Znowu długo mnie tu nie było!:c 
PRZEPRASZAM! Ale jakoś weny nie mam, co widać wyżej! :(
Ach ten Andrzej... :X
Jak myślicie jak zachowa się środkowy?
Na razie nie jest to szałowe, ale mogę obiecać że się rozkręci!:)
A noi ostatnio ktoś z anonima(gdzieżby inaczej:>>>>>) twierdzi, że kopiuję kogoś dzieło... Ja osobiście nie spotkałam się z podobnym opkie, ale może wy tak? Jak coś to proszę o link z chęcią przeczytam :)
Nie mam zamiaru przejmować się anonimkiem, bo szkoda na to mojego czasu:)
Rozdziały będą regularne od wakacji, najprawdopodobniej będą one w niedzielę:)
A i zostało zrobione tło co pewnie zauważyliście :P Podoba się? :)
Lolkaa