-Julka, poczekaj!
-A na co kurwa mam czekać? Wolę być w Anglii z naszym synem
robiąc co mogę by doszło do transfuzji, ale co Cię to obchodzi...
-Julka, proszę Cię. –Powiedział patrząc w dal.
-Andrzej w co ty nie możesz uwierzyć? Ty naprawdę myślałeś,
że chce Cię złapać na dziecko- Kręciłam nie dowierzając jeszcze głową.
-Może chodźmy do mnie tam porozmawiamy na spokojnie. Jeśli
chcesz?
-Dobra chodźmy.
Szliśmy w milczeniu, widziałam jak Andrzej mi się przygląda,
czyżbym aż tak się zmieniła? A może próbuję coś „wyczytać” z mojego zachowania?
Nie wiem i szczerze nie obchodzi mnie to, dla mnie ważny jest mój syn. Po jakiś
10 minutach byliśmy w mieszkaniu, w tym samym w którym to byłam raz, jeden
jedyny raz, raz z którego kiedyś
załowałam, a teraz ten mój „raz” leży w szpitalu i czeka na mój powrót, raz
którego kocham najmocniej na świecie, raz o którego tak cholernie się boję.
-Napijesz się czegoś?- Spytał Andrzej wchodząc do kuchni.
-Andrzej miejmy już to z głowy. Zgodzisz się na to oddanie
krwi?
-Julka a jesteś pewna, że to... no że to mój syn? –Spytał bacznie
mi się przyglądając.
-Tak jestem pewna, a po za tym przed transfuzją muszą i tak
zrobić testy zgodności, więc to rozwieję twoje wątpliwośći. Andrzej proszę Cię
raz jeden zrób to dla niego i znów możesz zniknąć z naszego życia... Andrzej
Proszę- Powiedziałam łamiący się głosem.
-Dobrze zgadzam się.
-Naprawdę?
-Tak, ale pasuję iść do klubu i wyjaśnić im całą sprawę, bo
trochę mnie tu nie będzie, więc jakieś wolne się przyda.
-Dziękuję.
-Robię to dla... W ogóle jak ona ma na imię?
-No tak... Igor, Igorek.
-Ładnie.
-Dzięki.
-Opowiesz mi coś o nim?- Spytał nalewając sobie wody.
-Myślę, że on sam najlepiej to zrobi, straszny z niego
gaduła- Powiedziałam uśmiechając się na myśl o synie.
Andrzej wytłumaczył wszystko w klubie i po długiej batali dostał wolne,no tak sezon trwa. Aktualnie znajdujemy się w samolocie do Anglii, skąd odbiera nas moja mama i
jedziemy do szpitala gdzie jesteśmy umówieni z Panią doktor.
Na lotnisku tak jak było ustalone czeka na nas moja mama,
która to zabija wzrokiem Andrzeja. Nie dziwię się jej. 20 minut później jesteśmy już w gabinecie Pani
doktor.
-Jak rozumiem Pan jest ojcem dziecka?- Pyta notując coś.
-Tak- Odpowiadam za Andrzeja, który wciąż chyba nie był
pewny tego wszystkiego.
-Dobrze to zaraz robimy
badania, jeśli będą zgodne, transfuzja będzie robiona jak najszybciej.
Po zrobieniu badań wyniki
były takie jakich się spodziewałam, była 100% zgodność. Andrzej jest ojcem
Igora.
-Jestem ojcem...- Powiedział
Andrzej w ciąż w to nie wierząc.
-A nie mówiłam.
-Zachowałem się jak palant...
Nie wierzyłem Ci myślałem, że chcesz mnie naciągnąć, lecąc wciąż nie
wierzyłem...
-A jednak, Andrzej ja nie
wymagam byś był teraz tatą dla Igora, wystarczy że oddasz tą krew i my znikamy z
twojego życia.
-Mogę zobaczyć małego?
-Tak, chodźmy bo pewnie nie
może się doczekać.
Po chwili byliśmy pod salą
204 gdzie leżał mój syn i jeszcze jeden chłopiec.
-Mama!!- Mały zaraz po wejściu do sali znalazł się koło mnie tuląc się z całych sił.
-Cześć Skarbie- Powiedziałam kucając
i całując mojego Skarba.
-Cemu Cię tak dlugo nie bylo?
Wies jak tęsknilem? – Powiedział smutny.
-Wiem Skarbie, przepraszam,
robiłam wszystko był byś już zdrowy.
-I bende?
-No pewnie Skarbie.
-A kim jest ten Pan? – O kurde
Andrzej....
-Skarbie to jest Andrzej.
-Julka- Andrzej popatrzył na
mnie groźnie.
-I jest twoim tatą- Dokończyłam
ciszej.
-Naplawde?! – Krzyknął mały.
-Tak- Odpowiedział niepewnie
Andrzej.
-Ale supel!! Mam tate!! A
pobawis się ze mną?- Spytał mały
chwytając Andrzeja za dłoń i prowadząc do stolika z zabawkami.
Mały po jakiejś godzinie
usnął, jest bardzo zmęczony. Operacją ma odbyć się jutro o 13.
-Masz fajnego syna...-
Andrzej zmieszał się.- To znaczy mamy, przepraszam, jeszcze nie mogę się do tego przyzwyczaić.
-Rozumiem. Mały Cię polubił.
-Ja jego też. Jest podobny do
mnie...
-Wiem, niestety.
Rozdział pisany na szybko, do tego jest późno dlatego za wszelakie błędy przepraszam! I za długi brak rozdziału też!!
Wgl jest tu ktoś jeszcze ze mną? Mam dla kogo pisać, bo chodzą mi myśli po głowie o zawieszeniu ;c
Lolkaa